Kubica po raz drugi w ciągu dwóch miesięcy wsiądzie do 550-konnego renault R.S. 01. Poprzednio zajął trzecie miejsce w zawodach Renault Sport Trophy rozgrywanych na belgijskim torze Spa. Podszedł do startu bez wielkich przygotowań, nie znając bardzo dobrze samochodu i walcząc z jego ustawieniami. Dał sobie jednak radę i był zadowolony.
- Rytm w wyścigu nie był rewelacyjny, ale to było do przewidzenia. Natomiast inne elementy ścigania, jak start czy walka na torze, były OK. Nie miałem więc tak dużo tej rdzy do zrzucenia. Jeśli mam dalej iść w tym kierunku i przygotować się do powrotu, to wiem już, że więcej da mi jazda w testach i jak najwięcej czasu spędzonego w aucie - podkreślał Robert, który na kolejny start wybrał położony 20 km na północ od Rzymu tor Vallelunga.
- Chciałbym potwierdzić, że w najbliższych dniach wrócę do samochodu wyścigowego. Wystartuję w wyścigu 6h di Roma z zespołem Oregon Team - zapowiedział Kubica.
Impreza potrwa dwa dni. W sobotę 12 listopada odbędą się dwie 45-minutowe sesje treningowe i kwalifikacje. Dzień później kierowców czeka sześciogodzinny wyścig. Znowu, tak jak w Spa, Polak będzie się dzielił autem z kierowcą amatorem. Ekipa Oregon wyłoni go w... konkursie. Szczęśliwiec będzie musiał zapłacić za możliwość jazdy 20 tys. euro.
Kubica przypomni sobie przy okazji czasy Formuły 1, bo jednym z jego rywali będzie sam Giancarlo Fisichella (43 l.) jadący ferrari 488 GT3. Włoch, który przez wiele lat rywalizował w F1, odnosi ostatnio sukcesy w wyścigach długodystansowych, m.in. 24-godzinnych zmaganiach w LeMans, gdzie w sześciu poprzednich startach pięciokrotnie był na podium. Bierze też udział w World Endurance Championship, czyli cyklu długodystansowych mistrzostw świata.
Nie jest wykluczone, że także Kubica niebawem spróbuje sił w WEC. Sam mówi, że na 90 procent będzie się w przyszłym roku ścigał na torze, a to jedna z najpoważniejszych opcji Polaka.