Niedawno FIA ogłosiła plany ograniczenia budżetu zespołów F1 do 40 milionów funtów, które miałoby obowiązywać od następnego sezonu. Nie spodobało się to szefom włoskiego teamu, którzy zasugerowali, że mogą nawet odjeść z rywalizacji.
Mosley uważa, że nawet jeśli Ferrari zdecyduje się na ten ostateczny krok, nie należy robić z tego tragedii. - Oczywiście mam ogromny sentyment do tego zespołu, ale nic nie jest niekończącą się opowieścią, zmiany się zdarzają - stwierdził. - Ferrari to narodowy zespół włoski, jego utrata byłaby z pewnością zaskoczeniem. Sport jednak nie zatrzyma się z powodu ich rezygnacji - dodał.
Mosley przewiduje, że niedługo także Formuła 1 odczuje skutki kryzysu finansowego. - Myślę, że najgorsze wkrótce nadejdzie, bo póki co nie jest dramatycznie. Wiem, że straciliśmy Hondę, ale prawdziwy problem nadejdzie, kiedy sponsorzy będą chcieli renegocjować swoje umowy. Na razie mamy wsparcie ING, RBS i Allianz, ale jeśli nie zaproponujemy korzystnych warunków, mogą zrezygnować - oświadczył. - Umowy podpisywane były w lepszych czasach, obawiam się, że już wkrótce wpływy ze sponsoringu zostaną ograniczone - zakończył.