Romain Grosjean miał po wypadku w Bahrajnie oparzenia rąk, a na lewej nodze nosił but ortopedyczny w związku z uszkodzeniem kostki. Ale to były praktycznie wszystkie obrażenia kierowcy, który cudem uniknął najgorszego. Jego bolid przy prędkości 220 km na godzinę wpadł w bandę, rozpadł się na dwie części i zaczął płonąć. Po 28 sekundach Grosjean wyskoczył z kokpitu i został uratowany, dzięki gigantycznemu postępowi w systemach bezpieczeństwa w Formule 1, jaki został poczyniony w ostatnich latach. Francuza uratował przede wszystkim system ochrony przy frontalnym zderzeniu – halo (tytanowy pałąk osłaniający kokpit i głowę). Do tego, że wyszedł bez szwanku z płonącej pułapki, przyczyniła się też ognioodporna tkanina nomex, z której wyprodukowane są stroje zawodników F1.
Bahrajn był okropny
Ostatnio Grosjean udziela się z powodzeniem w amerykańskiej serii IndyCar, zajął drugą lokatę w niedawnych zawodach, co było jego pierwszym miejscem na podium od 2015 w F1. Grosjean startował z pierwszego pola startowego, które wywalczył zaledwie w trzecim starcie w tej kategorii wyścigowej. „Bahrajn był okropny, ale było to duże doświadczenie, a ludzie są naprawdę za mną i czuję to” – powiedział Grosjean. „Wsparcie, które mam, jest niesamowite. Widzieliście mnie wyłącznie uśmiechniętego w USA i cieszę się, że możemy się tu ścigać”.
Ręka, którą tak kocham
Tymczasem żona Romaina Marion Grosjean opublikowała na Twitterze mocną fotografię pokazującą dłoń małżonka z wyraźnymi śladami poparzeń. Dodała kilka wzruszających zdań: „Ta ręka, którą tak kocham... Ta ręka, którą znam na pamięć. Nosi obrączkę; trzyma trofeum. Ta ręka, z ciałem wytatuowanym przez żywotność”.