Nie chodzi nawet o tempo samochodu, znów wyraźnie, o ponad 2 sekundy, odstające od najlepszych. Tym razem bowiem FW42 nie przejechał nawet stu okrążeń, kończąc 8-godzinne jazdy z ledwie 90 kółkami na liczniku. Okazało się, że ustawienia bolidu nie były właściwe, a w pewnym momencie elementy pojazdu zaczęły się sypać. Tymczasem team nie miał części zamiennych...
– Zrobiliśmy trochę okrążeń, ale stan samochodu był daleki od optymalnego – podsumował Polak. – Mieliśmy problemy. Samochód nie reprezentował sobą tego, co powinien. To miało olbrzymi wpływ na test i piątkowy program jazd. Wiele informacji okazywało się być mylące i w ten sposób trudno powiedzieć, byśmy mogli zebrać potrzebne informacje – dodał Robert, mając na myśli przygotowania do otwierającego sezon startu w Grand Prix Australii.
Opóźnienie w fabryce sprawiło, że zespół nie miał na torze pod Barceloną potrzebnych części zamiennych i gdy niektóre elementy auta wymagały wymiany, nie można było tego zrobić. – Niektóre kłopoty to rezultat wielkiego pośpiechu – powiedział Kubica. – Jeśli nie nadążasz ze zbudowaniem bolidu, to i z częściami zamiennymi będą problemy. Ostatecznie zrobiliśmy maksimum tego, co się dało. Ale to maksimum nie wystarczy, bo samochód odbiegał od normalności.