Po wypadku na motocrossie (23 kwietnia ubiegłego roku) Gollob stracił czucie od pasa w dół (ma uszkodzony rdzeń kręgowy). To jednak nie koniec problemów. Z powodu nieustającego bólu zdecydował się na wyjazd do Chin. Wierzył, że ból się zmniejszy, a może nawet ustanie.
Jak się dowiedzieliśmy od osoby z bliskiego otoczenia żużlowca (która zawsze miała wiarygodne informacje), mimo braku wyraźnej poprawy Gollob się nie poddaje i ćwiczy jeszcze mocniej niż w Polsce.
- Chińczycy mu nie odpuszczają i mocno dają w kość - usłyszeliśmy. - To absolutni profesjonaliści, ma tam warunki jak u pana Boga za piecem. W pewnym momencie dostawał zastrzyki, które mu nie odpowiadały i pojawiał się silny ból. Chińczycy je odstawili, po dwóch dniach ból się zmniejszył. Potem była akupunktura, coraz więcej go nakłuwali. W pewnym momencie coś się zacięło, pojawił się ból. A Tomek zaczął się zastanawiać, czy to leczenie w Chinach ma sens. Widać jednak u niego siłę, a jeśli są chwile załamania, to krótkie.
Kiedy u Golloba pojawiają się bóle, trwają 3-4 godziny. Ale są też dni, że one ustają. Wtedy żużlowiec siada na wózek i jedzie do restauracji, wybiera się na spacer czy po prostu krąży po Nanningu. Jest pogodny, żartuje, śmieje się. Twierdzi, że po czasie leczenie i tak przyniesie skutek. Chińczycy twierdzą, że bóle to reakcja na silne leki i one w końcu ustaną. Ale Gollob bardzo często jest zniecierpliwiony, bo leżenie na łóżku go nie interesuje.
Oczywiście Gollob nie zdał się wyłącznie na Chińczyków, cały czas jest w kontakcie telefonicznym z polskimi lekarzami. Nie wiadomo, jak długo zostanie w Nanningu. Jeśli leczenie tam nie będzie przynosiło poprawy, według naszych informacji możliwa jest przeprowadzka Golloba do kliniki w Toronto (Kanada). Władze tamtejszego nowoczesnego szpitala są gotowi go przyjąć, jeśli tylko wyrazi chęć.
Zobacz również: Chińczycy leczą Tomasza Golloba cygarem. Efektów brak... [GALERIA]