Kilka tygodni temu pisaliśmy, że Gollob rozmawiał z przedstawicielami kliniki w Lozannie, która przeprowadza nowatorskie operacje - wstawienie implantu do rdzenia kręgowego. Implant ten ma według założeń cofnąć paraliż ludziom z uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Pacjent nie odzyska sprawności takiej jak przed wypadkiem, ale implant przywraca w znaczniej części umiejętność chodzenia. Wciąż nie wiadomo jednak, czy Gollob może poddać się takiej operacji. W trakcie świąt trafił do szpitala i lekarze muszą sprawdzić, czy jego organizm jest już do niej gotowy.
- Nie mogę mieć kilku operacji. Jedną, maksymalnie dwie, bo tyle jeszcze wytrzymam. Nie możemy popełnić błędu. Bo co będzie, jeśli coś nie wyjdzie? Jeśli stanie się gorzej? Robimy to w sposób przemyślany, spokojny, nie mogą ponieść nas emocje. Przymierzamy się do operacji, ale zastanawiamy się w ilu procentach to ma sens – powiedział Gollob w wywiadzie dla nSport+.
Żużlowiec dodał też, że cały czas uczy się żyć z ogromnym bólem. Zaakceptował też jazdę na wózku inwalidzkim.
- To jest coś takiego, jak dla kogoś buty czy rower. Ja na to mówię "rowerek" albo "motorek". Nie używam nazwy "wózek". Uczę się żyć z bólem. On z czasem się zmniejsza, ale jest. Jak mnie cokolwiek boli, ale jest to coś prawidłowego, to nie traktuję tego w kategoriach bólu – dodał Tomasz Gollob, który podziękował również swojej partnerce, Marioli, która nie opuściła go w najtrudniejszych chwilach.
- Gdy się budzę, jest przy mnie. Gdy coś potrzebuję, jest przy mnie. To są rzeczy połączone i całe szczęście, że mam takie osoby – stwierdził Gollob.