"Super Express": - BMW ogłosiło decyzję, że zostajesz w zespole. Dla ciebie to nie była niespodzianka, ale dla innych tak...
Robert Kubica: - Dla mnie też. BMW poinformowało mnie dopiero w poniedziałek, kilka godzin przed oficjalnym ogłoszeniem informacji.
- Cieszysz się, że dalej będziesz jeździł w zespole z Nickiem Heidfeldem?
- Obaj nieźle wykonujemy swoją pracę, a kontynuacja jest bardzo ważna w F1. Nie mam problemu z tym, że zostajemy w jednym zespole.
- Trzy wyścigi zostały do końca sezonu. Wciąż masz szanse na mistrzostwo...
- Mam matematyczne szanse, więc jestem w grze. Podobnie jak Raikkonen i Heidfeld. Ale na pewno nie będzie łatwo, bo mam już 20 punktów straty do Hamiltona. Wyprzedza mnie dwóch kierowców, którzy w zwykłych warunkach są znacznie szybsi. W pierwszej części sezonu byliśmy znacznie bliżej nich, nawet byłem liderem mistrzostw. Teraz sytuacja jest odwrotna. Tracę dystans i walka jest coraz trudniejsza. Ale są szanse, więc będę walczył i dam z siebie wszystko. No i może w końcu dopisze mi trochę szczęścia.
- Co sądzisz o torze Fuji?
- To dość zróżnicowany obiekt, ma ślepe zakręty, czyli takie, gdzie nie widać wewnętrznego krawężnika. To trudny tor, choć na taki nie wygląda.
- W ubiegłym roku dostałeś tu karę za kolizję z Hamiltonem, a potem toczyłeś szaloną walkę z Massą...
- To była wielka frajda! Wyścig był szalony, bo padało.
- A jeśli w niedzielę znów będzie padać?
- To zawsze jest loteria. Jeśli jest mokro, bardzo mocne będą bolidy Red Bulla i Toro Rosso, podobnie jak rok temu.
- W przyszłym roku nie będzie wyścigu w Kanadzie. Żałujesz?
- Dowiedziałem się dziś rano. Chętnie bym tam znów pojechał, bo w tym roku przecież wygrałem GP Kanady. Cóż, to nie była moja decyzja.
- Jak ci poszło ostatnio w grze w kręgle?
- Całkiem nieźle. Uczestniczyłem w turnieju w Wiedniu, który stał na bardzo wysokim poziomie. Grał tam jeden z moich kolegów, więc do niego dołączyłem. To było wielkie wyzwanie. Nie pamiętam, które dokładnie miejsce zająłem, ale awansowałem do finału, w którym grało 64 najlepszych graczy.
Lizak zapewni mistrzostwo?
Ferrari jako jedyny zespół stosował elektroniczną sygnalizację podczas postoju w boksach. Komputer jednak już kilka razy zawiódł, w Singapurze przez jego błąd Felipe Massa wyjechał ze stanowiska przed końcem tankowania. Szefowie zespołu zdecydowali, że w ostatnich trzech wyścigach sezonu wrócą do tradycyjnej sygnalizacji lizakiem. To ma im pomóc w walce o mistrzostwo świata.