Po Marco Simoncellim płaczą jego rodzice, Paolo i Rosella. Płacze narzeczona Kate, zaledwie 22-letnia, którą poznał i pokochał 5 lat temu. Miłość dwojga nastolatków okazała się zaskakująco trwała. Byli nierozłączni i planowali wspólne życie.
Wypadek na torze Sepang był rzeczywiście okropny.
Amerykanin Colin Edwards i Valentino Rossi, który był bliskim przyjacielem Marco, po tym wypadku nie mogli wyjść z szoku. Simoncelli upadł wprost pod koła ich motocykli, obaj nie mieli żadnej szansy na uniknięcie kolizji.
- On był dla mnie jak młodszy brat - powtarzał Rossi.
Wypadek Simoncelliego jest kolejnym z serii roku 2011. Niedawno zginął mistrz IndyCar Dan Wheldon. Nieco wcześniej pożegnano championa "dirty runs" Ricka Husemanna. We wszystkich sportach motorowych rosną prędkości, rośnie moc silników z których zawodnicy wyciskają wszystko co się da. Wprowadzane przepisami ograniczenia szybko zostają pokonane przez postęp techniczny i żądania organizatorów. Widzowie chcą emocjonujących widowisk, gdzie walka toczy się na krawędzi ryzyka. Również ryzyka utraty życia. Warto może przypomnieć sobie wypadki z minionego sezonu.
Podobno wypadki 2011 są jeszcze bardziej "efektowne". Tragiczny show trwa i nikt nie jest w stanie powiedzieć ilu jeszcze "Simoncellich" musi zginąć na torach.