W tym sezonie Grand Prix rozgrywany jest w nowym systemie. Cały cykl składa się z ośmiu turniejów w czterech miastach (Wrocław, Gorzów, Praga i Toruń). Dwie wrocławskie imprezy już za nami. W piątek wygrał niesamowity i szybki jak torpeda Rosjanin Artiom Łaguta tuż przed Janowskim, ale dzień później we Wrocławiu było już biało-czerwono. Przez całe zawody dominował Janowski, który w pięknym stylu wygrał finał. Na najniższym stopniu podium stanął Bartosz Zmarzlik.
Zakażony koronawirusem Flavio Briatore czuje się lepiej. Domowa izolacja
- Dziękuję wszystkim z mojego teamu, bo wykonali niesamowitą pracę. Gdy jechałem, to słyszałem stadion, który skandował moje imię i nazwisko. Dodawało mi to energii, ale jednocześnie nie ułatwiało zadania. Na szczęście podołałem wyzwaniu – mówił szczęśliwy Janowski, który jest rodowitym wrocławianinem, a na Stadion Olimpijski chodził już w dzieciństwie.
- Mam mnóstwo emocji związanych z tym miejscem. Pamiętam, gdy w dzieciństwie ścigałem się z kolegami po poręczach przy trybunie nr 4. Marzenia się spełniają. Na tym torze dorastałem, wychowywałem się. Cudownie jest wygrać u siebie, wysłuchać Mazurka i cieszyć się z teamem. Mnóstwo wyrzeczeń, ale jak widać opłaca się. Nie będzie świętowania, może lampka dobrego wina z rodziną i powrót do ciężkiej pracy – podkreślił „Magic”.
Zawodnik KSW pojechał PO BANDZIE. Nazwał rywali "piz****" i wyzwał ich do walki [WIDEO]
Rozczarowany może być za to obrońca tytułu, Bartosz Zmarzlik. W piątek nie zdołał awansować do finału (dopiero 6. miejsce), ale dzień później był znacznie szybszy, co dało 3. pozycję. - Fajny wieczór. Dzisiaj dużo lepszy niż w piątek, aczkolwiek perfekcyjnie jeszcze się nie czułem. Cieszę się, że z Maćkiem zrobiliśmy biało-czerwone podium – zaznaczył Zmarzlik.
WZRUSZAJĄCE słowa Janowskiego po wygranej we Wrocławiu. Jest LIDEREM klasyfikacji GP