Niestety Grand Prix Brazylii okazało się popisem kompletnie nietrafionych decyzji ze strony niemieckiego teamu. Najpierw źle dobrane opony i zjazd do pit stopu jeszcze przed startem wyścigu, potem brak zmiany w ustawieniach przedniego skrzydeł i kilka mniejszych błędow podczas tankowania - to wszystko złożyło się na to, że Kubica przyjechał na metę dopiero 11. Do tego wszystkiego trzeba dołożyć jeszcze brak pomocy ze strony kolegi z zespołu Nicka Heidfelda.
To on mógł pomóc Robertowi podczas GP Chin, kiedy przyjechał na metę przed Polakiem. Ten punkt zadecydowałby, że Polak wyprzedziłby w klasyfikacji generalnej Kimiego Raikkonena o jedno oczko. Nasz rodak twierdzi, że nie ma pretensji do zespołu i tym bardziej Heidfelda. Z drugiej strony mówi: - Chyba wiemy, którego punktu brakowało mi najbardziej.
Takiego problemu ze współpracą nie miał Massa, kiedy w tym samym wyścigu Raikkonen bez problemu pozwolił się wyprzedzić Brazylijczykowi.
W przyszłym sezonie BMW musi bardziej popracować nad strategią, "podkręcić" szybkość bolidu. Z niezawodnością jest już dobrze. Może być jednak znacznie lepiej. Zespół i jego kierowcy powinni spokojnie walczyć o mistrzostwo świata. Miejmy nadzieję, że Mario Theissen zrobi co trzeba, aby takich wpadek jak w Brazylii było jak najmniej.