- To była naprawdę bardzo duża dawka kręgli - śmieje się polski kierowca, który nigdy nie ukrywał, że kręgle to jego wielka pasja. Więcej frajdy sprawiają mu chyba tylko wyścigi i rajdy.
- Zacząłem grać kilka lat temu, kiedy jeszcze jeździłem w Formule 3, w zespole Mucke. Miałem wtedy nieudany sezon i kręgle były moim sposobem na odreagowanie stresów - zdradził Robert "Super Expressowi".
Kubica zakochał się w nowej dyscyplinie. Spędzał na kręgielni wiele godzin, kupił specjalistyczny sprzęt za kilka tysięcy euro. Efekty szybko przyszły. Wygrał zawody amatorów w Krakowie, a po zaledwie kilku miesiącach treningów zajął miejsce tuż za pierwszą dziesiątką w ogólnopolskich mistrzostwach zawodowców!
Robert grywa w kręgle do dziś (najlepszy wynik 280 na 300 możliwych punktów), choć teraz ma na to dużo mniej czasu. Zaległości nadrabiał właśnie podczas wakacyjnej przerwy. Miejmy nadzieję, że w niedzielnym wyścigu zrobi z rywalami to samo, co z kręglami - zbije wszystkich!
Nowy tor w Walencji nadaje się do tego idealnie.
- Walencja to nie jest prawdziwy tor uliczny. Tak naprawdę tylko jedna prosta jest tu zwykłą ulicą. Poza tym obiekt przypomina inne nowe tory - tłumaczy Kubica. - Ale podoba mi się ten obiekt, bo jest dużo ostrych dohamowań. Lubię rozwijać duże prędkości, a potem wchodzić w wolne zakręty. Tak jest na przykład w Montrealu i na Monzie - opisuje.
300 kilometrów na godzinę, ostre hamowanie i znów gaz do dechy. Czego można chcieć więcej? Robert Kubica chciałby jeszcze mieć barierkę tuż przy drodze, żeby było trudniej.
- Postawili na bezpieczeństwo, są szerokie pobocza, jak na klasycznych torach, a nie na ulicznym - wyjaśnia. - Tymczasem ja chciałbym mieć barierki ochronne tuż przy pędzącym bolidzie. Czemu? Niektórzy wolą się od nich trzymać z dala, inni lubią być blisko. Można wtedy osiągnąć więcej, niż pozwala na to samochód.
A to właśnie ostatnio największy problem BMW. Niemiecka stajnia nie tylko pozwoliła odjechać Ferrari i McLarenowi, lecz także dała się dogonić Renaultowi, Toyocie i Red Bullowi.
- Popełniamy więcej błędów niż na początku sezonu - przyznaje Robert. - Ale dopóki jest choćby matematyczna szansa na mistrzostwo świata, będę walczył!