Przed laty najważniejsze były czysto techniczne umiejętności, dlatego na torach panowali mistrzowie, tacy jak Tomasz Gollob czy Tony Rickardsson. Ostatnio jednak wystarczy mieć dobry sprzęt i nawet teoretycznie słabszy zawodnik może zostać mistrzem świata.
- Mechanicy robią nam wyścigówki. Sprzęt jest niezwykle trudny do prowadzenia. Idziemy w stronę Formuły 1, a powinniśmy iść w stronę żużla - narzeka Tomasz Gollob.
Karty rozdaje dziś czterech tunerów. Liderem wśród nich jest Szwed Jan Andersson. Nielubiany w środowisku, bo stawiający na Polaków, którym robi świetne silniki. Z rozmów z żużlowcami wyłania się obraz Anderssona niemowy, który całe dnie i noce spędza w garażu, przygotowując sprzęt. Szwed zajmuje się między innymi Tomaszem Gollobem.
O palmę pierwszeństwa rywalizuje z nim Brytyjczyk Peter Johns, dla którego priorytetem jest współpraca z żużlowcami Monstera: Woffindenem, Hancockiem i Holderem. Na Grand Prix przygotowuje silniki tylko im, innym żużlowcom może pomagać tylko w kontekście ligowym.
Coraz większą rolę odgrywają też Duńczyk Fleming Graversen i polski rodzynek - Ryszard Kowalski. Do czołówki, na razie nieskutecznie, próbują dobijać Duńczycy Brian Karger i Finn Rune Jensen oraz Niemiec Anton Nischler.
Walka o względy tunerów to wielka licytacja. Jeśli ktoś dobrze zapłaci, może uzyskać serwis silnika w 2-3 dni (standardem są dwa tygodnie). Na rynku szaleje Duńczyk Nicki Pedersen, który podobno jest w stanie przebić każdą ofertę. Tunerzy zarabiają znakomicie, najlepsi w ciągu roku wyciągają nawet 4 miliony złotych. A zawodnik, który chce się liczyć, musi przygotować dla swojego tunera około miliona złotych.
Każdy żużlowiec robi wielką tajemnicę z tego, z którym tunerem współpracuje. Jednak łatwo to sprawdzić. Tunerzy na silnikach grawerują swoje symbole. W przypadku Anderssona jest to JARacing, Johnsa - PJR, Graversena - FGM, a Kowalskiego - RKRacing.
- Nie ograniczyłem się do współpracy z jednym tunerem, biorę silniki od trzech. Uważam ich za najlepszych na świecie. Z którymi? To już zostawiam dla siebie, nigdy się takimi rzeczami nie chwalę - mówi Maciej Janowski, który współpracuje z. Johnsem, Anderssonem i Kowalskim.