„Super Express”: - Częstochowa chyba nie kojarzy ci się najlepiej…
Adam Balski: - W ostatniej walce w Częstochowie wygrałem z Demetriusem Banksem, ale przypłaciłem to złamaną szczęką i „noc wojowników” przedłużyła się dla mnie o tydzień, bo musiałem jechać na leczenie do Sosnowca. Nie myślę już jednak o tym, teraz czeka mnie próba charakteru, by udowodnić, że uczę się na błędach i nie przejmuję się niepowodzeniami.
- Jak trudnym rywalem będzie Denis Graczow?
- To będzie moja najcięższa walka, tym bardziej że będzie to pierwsze 10 rund w karierze. Jest ode mnie dużo bardziej doświadczony, ale teraz jest moje pięć minut więc zamierzam wygrać i wrócić z pasem do Kalisza.
- Jak współpracuje ci się z trenerem Gusem Currenem, który zajmuje się także m.in. Tomaszem Adamkiem?
- Czuję, że dobrze się rozumiemy między innymi dlatego, że obaj… lubimy muzykę. Gus wybiera mi spokojniejsze utwory, żebym złapał większy luz w ringu. Dwa razy namówiłem go żeby włączył disco polo i chyba mu się spodobało (śmiech). Trener twierdzi, że boks to też taniec i w pełni się z nim zgadzam.
- Jesteś dobrym tancerzem?
- Myślę, że tak, nawet przez dwa miesiące w Kaliszu chodziłem na kurs tańca. Traktowałem to jako odskocznię od treningów.
- A Adamek dobrze tańczy w ringu?
- Pewnie! Treningi z Tomkiem bardzo wiele mi dają. Często mi podpowiada, zwraca uwagę przede wszystkim na pracę nóg, żebym obniżył pozycję i nie stał w miejscu. Pokazuje mi różnicę między polską i amerykańską szkołą. Każdy trening z Adamkiem to cenna lekcja.
- Swego czasu dużo mówiło się o twoim wylocie na Florydę.
- Ostatnim razem nie wyszło, ale nie ukrywam, że mam nadzieję, że w końcu się to uda. Chciałbym zobaczyć tę szkołę, przede wszystkim jest tam więcej sparingpartnerów. Decyzja należy jednak do mojego promotora.