"Super Express": - Byłeś ostatni w Las Vegas. Co sprowadziło cię do tego miasta? Grałeś w pokera na pieniądze?
Adam Kowancki: - (śmiech) Nie, tym razem. Przyjechałem na walkę Gian Villiante, którego trenował mój trener, a ja z nim miałem sparingi, kibicuje mu i byłem na jego walce w minioną sobotę (Villante przegrał na gali UFC z Jake'm Collier'em - przyp. red.)
- Myślałeś by zawalczyć w UFC?
- Nie stanowczo bardziej, wolę boks. UFC to kilka innych sportów, w których ja nie jestem najlepszy, jak zapasy czy kick-boxing. Raczej zostanę przy boksie.
- No właśnie kiedy zobaczymy cię w ringu?
- Miał być grudzień, teraz mówią o styczniu. Trenuję na razie w ciemno, bo nie wiem, kiedy będzie moja najbliższa walka.
- A wiesz, gdzie?
- Nie, ale myślę, że moi promotorzy chcieliby by była w Nowym Jorku, bo tu mam najwięcej kibiców, ale jak na razie, przez pandemię nie odbywają się żadne imprezy. Miejmy nadzieję, że wraz z nadejściem szczepionki, to się zacznie zmieniać. Nasze życie bardzo zmieniło się. Sytuacja ekonomiczna też, bo ludzie tracą biznesy, na które pracowali całe życie i to jest straszne.
- Jak się mają twoje finanse?
- Nie narzekam, inwestuję mądrze, uczę się jak inwestować, czytam książki na ten temat, gram na giełdzie, kupiłem hotel w Nowym Jorku.
- Oglądałeś walkę Tysona z Royem Jonesem Jr.?
- Jedną rundę, nie dałem rady więcej. Ktoś skomentował tę walkę, że to była taka przepychanka jak u cioci na imieninach. I miała rację. Dla mnie to jest bardzo smutne, że legendy boksu są w takiej sytuacji finansowej, że potrzebują walczyć i narażać swoje zdrowie. Kilka dni temu Holyfield wyzwał na pojedynek Tysona. To jest chory system w boksie, pięściarze bardzo często mają wokół siebie ludzi, którzy chcą ich wykorzystać finansowo i zamiast mieć bogatą emeryturę to nie mają grosza przy duszy. Nie rozumiem, dlaczego promotorzy nie inwestują więcej w walki młodych zawodników tylko w bokserskich dinozaurów, a nie w młodych pięściarzy.
- Adamek też zapowiada powrót na ring...
- Tak, ale ponoć na jedną pożegnalną walkę, nie dziwię się mu, bo nie pożegnał się ze swoimi kibicami. On na pewno nie robi tego z biedy.