"Super Express": - Widzisz jakieś pozytywne strony walki z Jenningsem?
Artur Szpilka: - Przede wszystkim nie żałuję decyzji, by walczyć, i cieszę się, że do tego starcia doszło. Zostałem sprowadzony na ziemię i widzę, że z tymi brakami, które mam, na wyższy poziom nie wejdę. A już na pewno nie osiągnę go, boksując z opuszczonymi rękoma. To są pozytywy, a ja jestem takim człowiekiem, który musi się na czymś potknąć, żeby to zrozumieć.
Zobacz również: Szpilka - Jennings. Michalczewski OSTRO: Szpila kreuje się na złego, a zakłada gacie chippendalesa
- Pojawiły się głosy, że nie zrobiłeś postępów i czas rozstać się z trenerem Fiodorem Łapinem.
- Nigdy w życiu. Z trenerem Łapinem będę do końca życia. Dla mnie jest najlepszy. To on bardziej może mieć pretensje do mnie, że przed walką przerabialiśmy coś, a ja tego nie realizowałem. Myślałem o jednym ciosie, zamiast normalnie boksować.
- Trener twierdził, że ta walka była dla ciebie jak przeskoczenie z podstawówki na studia. To nie jest zrzucanie winy za porażkę na ciebie?
- Nie. Spodziewaliśmy się tego, że Jennings postawi podwójną gardę, którą ja mam rozbijać. A tego nie robiłem, bo myślałem, że załatwię go jednym sierpem. Teraz dostałem trzy tygodnie wolnego, potem wracam na salę treningową. Trener chce skupić się na pracy. Mniej boksowania, dwie walki w roku, a więcej treningu i nauki. Myślę, czy nie podnieść gardy do podwójnej, więcej schodzić na boki. Muszę popracować nad obroną i zwiększyć masę. Przed tą walką schudłem strasznie, bo chciałem być szybki. Odpocznę, wrócę na salę i za tydzień, dwa będę chciał już boksować. Wielcy wojownicy też przegrywali bitwy, by potem wygrać wojnę. Dla mnie wojną będzie starcie o mistrzostwo świata.
Dostał pieska na osłodę
Na lotnisku Szpilkę przywitała dziewczyna Kamila z nowym pupilem boksera - minibulterierem. - Wabi się Cycu. Dopiero się z nim poznaję, bo Kamila wzięła go do domu, gdy byłem w USA, i przesyłała mi tylko zdjęcia. Kocham zwierzaki. W domu w Wieliczce mam ośmioletniego pitbulla, a tu będę miał minibulterierka. On umili nam czas, a my jemu - mówił pięściarz, trzymając na rękach pieska.