Artur Szpilka po ponad dziesięciu latach wrócił do wagi junior ciężkiej. Stało się tak po nieudanej przygodzie z kategorią ciężką. "Ponowny" debiut 30-latka miał miejsce w minioną sobotę. Rywalem Szpilki był pięściarz z Ukrainy, Siergiej Radczenko, który wcześniej wystąpił już na trzech innych galach w Polsce i zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
Choć początek pojedynku należał do Szpilki, to od trzeciej rundy inicjatywę przejmował reprezentant Ukrainy. Radczenko dwukrotnie posłał Polaka na deski. Szpilka dopiero w ostatniej rundzie podkręcił tempo i zasypał rywala lawiną ciosów. Nikt jednak nie wątpił, że na punkty wygrał Ukrainiec. Tak się jednak nie stało, bo sędziowie punktowi zwycięstwo przyznali polskiemu bokserowi.
Spotkało się to z ogromną falą krytyki ze strony ekspertów, kibiców i komentatorów. Nikt nie miał wątpliwości, że doszło do ogromnego skandalu. Szpilka stara się teraz załagodzić sprawę i przedstawia rozwiązanie tej patowej sytuacji. - Chciałbym, żeby doszło do natychmiastowego rewanżu oraz unieważnienia werdyktu starcia z Łomży. Wiem, ile jest dyskusji i choć sam nie jestem niczemu winny, to myślę, że naprawdę najlepiej byłoby się spotkać drugi raz. Mnie zwycięstwo w takich okolicznościach, jak w Łomży, nie jest potrzebne - powiedział Szpilka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".