"Super Express": - Jaki był dla ciebie ten mijający rok?
Artur Szpilka: - Nie ukrywam, że mógł być lepszy. Drugą część roku spędziłem głównie na leczeniu kontuzji. Ale po urazach na szczęście ani śladu, więc jestem dobrej myśli, jeżeli chodzi o rok 2013.
- Już niedługo święta. Jak zamierzasz je spędzić?
- W tym roku święta będą zwariowane. Postanowiłem bowiem, że w ich trakcie... będę trenował. Nawet Wigilię spędzę w sali treningowej! Później pojadę na dzień do Wrocławia, by pobyć trochę z rodziną. Ale zaraz wracam do Warszawy, by dalej trenować.
- Jeszcze dwa lata temu spędzałeś Wigilię w krakowskim więzieniu...
- Zgadza się, ale nie przeżywałem tego jakoś specjalnie. W więzieniu mało kto mówi o świętach, by nie zbierało się na wspomnienia. Po prostu zwykły, normalny dzień. Ale o tradycji pamiętaliśmy, połamaliśmy się opłatkiem, mieliśmy też choinkę.
- Rok później w Tarnowie święta spędzałeś już w samotności...
- Tak, siedziałem wtedy w więzieniu o zaostrzonym rygorze, w pojedynczej celi, bo uznali mnie za niebezpiecznego więźnia. Jednak w ogóle nie myślałem o świętach. Cały czas się śmiałem. Nawet moja mama, jak odwiedzała mnie w Wigilię, myślała, że udaję, aby nikt nie widział, że cierpię. Ale nic takiego nie miało miejsca. Teraz nawet miło to wspominam.
- Po powrocie z więzienia wywiesiłeś sobie na ścianie kartkę z postanowieniem "Nie uprawiać hazardu, nie pić alkoholu". Jakie hasło w tym roku pojawi się nad twoim łóżkiem?
- Od roku nie piję, a z hazardem już dawno skończyłem, więc te kartki rzeczywiście pomagają. Teraz wywieszę sobie hasło "pilnuj diety", bo chyba ostatnio za bardzo się rozrosłem i wypadałoby trochę schudnąć. Kto wie, może w przyszłości zostanę modelem (śmiech).
- Jakie masz plany na 2013 rok?
- W lutym walczę w Chicago z Mikiem Mollo, więc liczę, że nowy rok zacznę mocnym akcentem. Wiele wskazuje na to, że dojdzie też do walki z Krzysztofem Zimnochem. Zamierzam go solidnie obić, by już pod koniec roku stoczyć większy pojedynek.