Wchodząc do ringu dwa lata temu z Tomaszem Adamkiem, Saleta miał 47 lat i 203 dni. Snarski w sobotę będzie miał dokładnie 48 lat i 289 dni. - Nawet nie wiedziałem, że pobiję rekord Salety, dopiero w jednym z artykułów o tym przeczytałem. Pomysł powrotu do ringu chodził mi po głowie od roku. Chyba już nie mogę toczyć sparingów, bo po każdym sobie myślę: "kurczę, jest dobrze, może warto wrócić do boksu?" - śmieje się Snarski.
- Zapewniam jednak, że w sobotę będzie to moja ostatnia walka w karierze. Moja żona Dorota od jakiegoś czasu namawia mnie, bym skończył, i teraz przyszedł ten moment - tłumaczy pięściarz z Białegostoku.Snarski do walki przygotowywał się przez dziewięć tygodni. Rywala z Czech traktuje bardzo poważnie. - Szukałem takiego przeciwnika, który nie przewróci się po pierwszym ciosie i liczę, że Richard będzie dla mnie wyzwaniem. W tej walce chcę pokazać jak najwięcej elementów starej polskiej szkoły boksu, czyli dużo lewego prostego, akcje po zwodach i wiele serii - tłumaczy Snarski, który od dłuższego czasu organizuje gale bokserskie i jest trenerem. - Nadal będę to robił, chcę też otworzyć akademię bokserską. Polski boks amatorski leży na łopatkach i chciałbym szukać nowych talentów - mówi "Snara".
Na pytanie, czy spodziewa się, by ktoś przebił rekord jego bokserskiej długowieczności, odpowiada: - To fajne uczucie być rekordzistą i jeśli ktoś chciałby mnie przebić, musiałby wyjść do ringu w wieku 50 lat. Ciekawe, czy znajdzie się odważny? - odpowiada Snarski.