"Super Express": - Arbiter podjął dobrą decyzję?
Andrzej Gmitruk: - Uważam, że nie. Mateusz mógł jeszcze walczyć. Sędzia powinien dać mu szansę, mógł go liczyć. Wtedy Mateusz dostałby kilkanaście sekund na dojście do siebie i potem wszystko byłoby możliwe, w ostatniej rundzie mógłby odrobić straty. A walka była na styku, po 10 rundach jeden sędzia widział prowadzenie Masternaka (96:94), dwóch Drozda (95:94 i 99:93).
- Od drugiej rundy Masternak walczył z rozciętym łukiem brwiowym. Jak doszło do tej kontuzji?
- To się stało prawdopodobnie po jednym z sierpowych Drozda. Rana była bardzo głęboka, a od piątej rundy jeszcze się pogłębiła, bo łuk pękł także od środka. Wtedy Mateusz mówił mi, że właściwie nie widział żadnych ciosów Rosjanina z lewej strony i Drozd mógł bezkarnie bić prawą ręką. Wielka szkoda, na marne poszedł kawał roboty.
- Czym was zaskoczył Drozd?
- Muskulaturą. Jak go zobaczyłem na wadze, wyglądał jak gladiator, był zupełnie niepodobny do Drozda z poprzednich walk. Prawdopodobnie na obozie treningowym jadł dużo owoców.
Gala bokserska w Moskwie. Porażka Mateusza Masternaka przez techniczny nokaut. Zapis relacji NA ŻYWO
- To dziwne, ale podobno była w kontrakcie klauzula rewanżu?
- Nic takiego nie było. To była walka o mistrzostwo Europy, rewanżu nie będzie.
- Co więc dalej z Masternakiem?
- Musi odbudować swą pozycję, zapewne dostanie w następnej walce słabszego rywala. A potem zobaczymy. Na pewno trzeba będzie coś zmienić w organizacji jego przygotowań, szczególnie w sprawie doboru sparingpartnerów. Będziemy o tym dyskutowali z niemieckim promotorem Mateusza.