Stawką walki Uzbeka z Rosjaninem jest pas mistrza świata WBA wagi ciężkiej. O ten sam pas walczyli dwa lata temu. Wtedy sensacyjnie wygrał Czagajew, odbierając "Bestii ze Wschodu" nie tylko tytuł, lecz także szansę na ustanowienie rekordu 50 kolejnych zwycięstw.
Trudno się dziwić, że Wałujew pała żądzą zemsty. - Czekałem na tę chwilę od dwóch lat - powiedział Rosjanin tuż po wylądowaniu w Helsinkach.
Ale Czagajew ani myśli bać się rywala. - Ja mam się bać? Jestem niepokonany i już raz z nim wygrałem. Niech on się boi - mówi pewny siebie.
Wiele wskazuje, że o rezultacie pojedynku mogą decydować sędziowie punktowi. Na ręce będzie patrzył im gość honorowy gali - były mistrz świata Evander Holyfield (47 l.). Amerykanin w grudniu walczył z Wałujewem, był o klasę leszy, ale sędziowie przyznali zwycięstwo Rosjaninowi.