Kownacki bardzo poważnie podchodził do walki z Heleniusem. Wiedział, że jeśli wygra, może otworzyć mu to drogę do walki z najlepszymi. - Nie chce nikogo lekceważyć, bo gdy się to robi to są później duże problemy i ktoś może mnie zaskoczyć. Każdy mówi "On już nie jest taki dobry", tak samo było jak Otto Wallin walczył z Tysonem Furym. Każdy mówił "Kto to jest Wallin?", a dał Fury'emu ciężką walkę, która zostałaby przerwana, gdyby to był ktoś inny, a nie Fury - mówił w rozmowie z Andrzejem Kostyrą.
Sam Helenius, chociaż to Polak był faworytem, przekonywał, że to on wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko, co wielu odbierało z przymrużeniem oka... - Mam osiemdziesiąt procent szans na zwycięstwo. Jestem od Kownackiego szybszy, silniejszy, lepszy technicznie - twierdził z przekonaniem.
Początek walki w Barclays Center nie wskazywał, że tak to się zakończy... Kownacki narzucił wysokie tempo i już po kilku minutach Helenius ciężko oddychał. Nikt nie miał wątpliwości, że "Babyface" był lepszy w pierwszych trzech rundach. W czwartej Kownacki znalazł się jednak na deskach. Chociaż nie dał się wyliczyć, to widać było jak na dłoni, że miał duże problemy z utrzymaniem równowagi. "Nordycki Koszmar" tylko na to czekał i ruszył do zdecydowanego ataku, wyprowadzając serię ciosów. Polak nie odpowiadał, dlatego do akcji wkroczył sędzia i przerwał walkę.
Dla Kownackiego była to pierwsza porażka na zawodowych ringach. - To nie była moja noc. Dostałem "strzała" i trochę mnie zamroczyło. I tyle. Potem rzucił się na mnie jak bydlak i zrobił swoje. Zrobił to, co zazwyczaj robię ja - powiedział "Babyface" po walce.