"Super Express": - Grupa Knockout Promotions wygrała przetarg na walkę o tytuł mistrza Europy z twoim udziałem. Jak zareagowałeś na tę wiadomość?
Krzysztof Głowacki: - Bardzo się cieszę. Andrzej Wasilewski i Jacek Szelągowski stanęli na wysokości zadania i teraz wszystko zostało w moich rękach. Czekamy na oficjalne potwierdzenie daty, ale szykujemy się na listopad. Ja już od jakiegoś czasu zasuwam, ile mogę. Będę gotowy!
- Rozmawiałem z twoim rywalem Francuzem Dylanem Bregeonem, który nie ukrywa, że dla niego to będzie duża okazja, by wypłynąć na szerokie wody.
- Dla niego to jest olbrzymia szansa, żeby się wybić na moim nazwisku, z kolei dla mnie to ostatnia szansa, żeby zaistnieć w świecie boksu. Mogę zapewnić wszystkich kibiców, że jej nie zmarnuję. Po pierwsze pas zostanie w Polsce, po drugie na pewno otworzy mi szeroko drzwi do następnej mistrzowskiej walki. I dopiero wtedy będzie ciekawie.
- Na jakim etapie przygotowań jesteś?
- Trenujemy bardzo mocno z Andrzejem Liczikiem i Karolem Kosakiem, ale ze sparingami jeszcze czekamy, bo to wszystko zależy od daty pojedynku. Na razie więc głównie pracujemy na siłowni nad wytrzymałością.
- Coraz częściej można cię też zobaczyć na macie. Czyżbyś chciał spróbować swoich sił w MMA?
- Nie mówię tak, nie mówię nie. Próbuję coś wdrożyć nowego w moje ciało, bo lata lecą i człowiek jest coraz bardziej pospinany. Niby na każdym treningu się rozciągam, ale to już nie pomaga tak jak wcześniej. Dlatego właśnie sprawdzam te nowe chwyty, parter, tak by się trochę poturlać. To też jest bardzo ciężka praca, ale jednocześnie i fajna zabawa. Bardzo mi się to podoba.
- W ostatnich tygodniach zrobiło się bardzo głośno o ewentualnej walce znakomitego pięściarza Kamila Łaszczyka ze znanym freak fighterem Amadeuszem "Ferrari" Roślikiem. Co ty na to?
- Z tym "Ferrarim" chce się bić też Kamil Szeremeta i to byłoby rozsądniejsze zestawienie, bo z Szeremetą ważą podobnie, a Łaszczyk jest przecież malutki.
- Twój promotor Andrzej Wasilewski walkę Łaszczyka z "Ferrarim" określa słowem "wstyd". A jak ty zapatrujesz się na takie batalie zawodowych pięściarzy z freak fighterami?
- Boks to jest przepiękna dyscyplina, kochana, ale jak każdy powtarza nie ma w niej pieniędzy. Każdy z nas jest coraz starszy, emerytura zbliża się bardzo szybkimi krokami, więc trzeba szukać tej kasy. Pasy pasami w boksie, ale za to nie da się wyżyć po zakończeniu kariery. Jeśli więc jest taka okazja, to trzeba brać i korzystać, kuć żelazo póki gorące. Gdybym ja miał taką ofertę, to bym się nawet nie zastanawiał - wziąłbym ją i jazda. Ja mam jednak teraz walkę o mistrzostwo Europy, potem mam nadzieję o mistrzostwo świata i na tym się skupiam. A co będzie później, to zobaczymy.
- W świecie freak fightów masz bardzo dobrego znajomego Jacka Murańskiego. Przegrywa walki, ale przyjmuje mnóstwo ciosów i nie pada. Jak on to robi?
- Widocznie my ludzie z Wałcza tak mamy. Możemy przyjąć dużo, ale trudno nas powalić (śmiech).
Polska pokochała Zmarzlika i żużel. Jeremy Sochan debiutuje w San Antonio Spurs.
To tylko niektóre z tematów najnowszego odcinka podcastu SUPER SPORT! Włącz i posłuchaj!
Listen to "Czy Polska pokocha żużel dzięki Zmarzlikowi? Czy Lewy rozbije Inter w Lidze Mistrzów?" on Spreaker.