Sportowa komisja stanu Nowy Jork podała, że Polak dostanie 150 tysięcy dolarów brutto (ok. 570 tys. złotych), a jego rywal Cunninhgam - 225 tys. dolarów. To dziwne, bo z reguły mistrz zarabia więcej niż pretendent, a na dodatek to na Głowackiego przyjdą do Barclays Center na Brooklynie tysiące polskich kibiców, a nie na Cunninghama, który pochodzi z Filadelfii i z reguły przyciąga tylko 200-300 kibiców. Ale to tylko... oficjalne dane o zarobkach. Nieoficjalnie wiadomo, że "Główka" zarobi więcej od Cunninghama, w tym już głowa jego promotorów.
Krzysztof Głowacki: Mówię sobie, że jestem mistrzem
Za poprzedni pojedynek, w którym znokautował Marco Hucka i odebrał mu pas WBO, Głowacki zainkasował 60 tys. dolarów (ok. 230 tys. zł) i to była jego pierwsza duża wypłata, bo wcześniej zarabiał tak mało, że zastanawiał się, czy nie rzucić boksu i nie zatrudnić się jako kierowca ciężarówki. Nie mógł zapewnić godziwego utrzymania rodzinie.
- Po walce z Huckiem wszystko się zmieniło. Stałem się znany, pojawili się pierwsi sponsorzy, większe pieniądze, dostałem samochód - mówił Głowacki.
Polak jest faworytem walki. - W ringu będzie wojna, ale to ja w niej zwyciężę - twierdzi "Główka", ale nie szczędzi komplementów rywalowi, który do tej pory cztery razy walczył z Polakami (wygrał i przegrał z "Diablo" Włodarczykiem i dwa razy po strasznych bojach uległ Tomaszowi Adamkowi). - To nie tylko świetny pięściarz, ale też znakomity człowiek. W sobotę damy wam show - obiecuje!
Amerykanin wierzy w siebie, ale dopuszcza możliwość porażki. - Jeśli przegram, to znów zostanę obrabowany przez sędziów. Liczę jednak na zwycięstwo i trzeci pas mistrza świata w karierze - przekonuje "USS".
A my liczymy na pewne zwycięstwo Głowackiego!
Nie przegap! Głowacki - Cunningham
Noc z soboty na niedzielę, 3.30
Polsat Sport