"Super Express": - Nie chcę wytykać ci wieku, ale twoja kariera zbliża się do końca. Jaki cel stawiasz sobie na ten ostatni etap pięknej przygody z boksem?
Krzysztof Włodarczyk: - Masz rację, to była piękna przygoda, ale ona jeszcze trwa, więc na podsumowania przyjdzie czas. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie (śmiech). Byłem mistrzem świata, i to kilka razy, więc teraz chciałbym zostać mistrzem Europy. Nie mam tego pasa w kolekcji, a fajnie się prezentuje, więc chętnie położyłbym go na półce obok innych zdobyczy.
Dariusz Michalczewski i Tomasz Adamek przy jednym stole! Wymowne zdjęcie, szykuje się coś grubego
- Mistrzem Europy jest aktualnie Michał Cieślak. Szykuje się bratobójczy pojedynek?
- Nie, nie. Widziałem pojedynek Michała z bliska spod ringu i muszę przyznać, że bardzo podobał mi się jego boks. A ja jestem bardzo wybredny (śmiech). Michał pewnie raz czy dwa razy obroni ten tytuł, a potem będzie chciał po raz trzeci powalczyć o pas mistrza świata. I wtedy otworzy się szansa dla mnie. Najpierw muszę jednak pokonać Louisa i podskoczyć w rankingu (aktualnie jest szósty - red.).
- To kiedy chciałbyś stoczyć bój o tytuł mistrza Europy?
- Jeśli zdrowie dopisze, a po drodze nie zaliczę żadnej wpadki, to celuję w pierwszą połowę przyszłego roku. Mocno się nakręciłem na ten pas i zapewniam, że zrobię wszystko, by znalazł się w mojej kolekcji. Będę walczyć o niego do ostatnich sił.
- A nie chodzą ci po głowie głośne medialnie polsko-polskie batalie? Jakiś czas temu wspominałeś o chęci rywalizacji z Łukaszem Różańskim. Aktualne?
- Nie ode mnie to zależy, jest wiele zmiennych. Życzę Łukaszowi powodzenia, niech teraz odpocznie i obroni pas mistrza świata, a co będzie dalej to zobaczymy. Kto wie, ja nadal jestem chętny.
- Zmieniłeś niezbyt pochlebne zdanie o stylu boksowania Łukasza?
- Nie. Między linami było niewiele techniki, trudno było dostrzec bokserskie abecadło. To był jeden wielki nieład, ale skoro przynosi to efekty, to tylko pozazdrościć.