- Ci, którzy to zobaczą na żywo, będą opowiadać o tym swoim wnukom i czuć, że historia tworzy się na ich oczach - przekonuje współwłaściciel KSW Maciej Kawulski.
- Chalidow to największa gwiazda polskiego MMA i nadal jest moim idolem, ale marzę, by go pokonać - mówi nam Mańkowski, który zawodowo walczy już dziewiąty rok, ale pamięta pierwsze występy: - Zdarzały się walki w dyskotekach, to była prawdziwa "chamówa", ale tak zaczynaliśmy - ja, Mamed, Krzysztof Kułak czy Jan Błachowicz.
Na początku walczył za darmo. - Potem występowałem może za tysiąc złotych, ale i tak licząc przygotowania, dokładałem, zapożyczałem się u kumpli. Po walce otrzymywałem wypłatę, którą musiałem całą oddać. I tak od walki do walki - wspomina.
Mańkowski jest wielkim fanem anime (rodzaj japońskich kreskówek). Jego ulubioną postacią jest Son Goku z bajki "Dragon Ball", ma go zresztą wytatuowanego na lewym barku. - Ten tatuaż znaczy więcej, niż wszystkim się wydaje. Gdyby nie ta bajka, prawdopodobnie nie doszedłbym tu, gdzie jestem. Chciałem być silny jak Son Goku. W wieku 12 lat podczas oglądania bajki podnosiłem sztangę, a potem ładowałem książki do plecaka i biegałem z nim po lesie. Ta bajka nakręciła mnie na sporty walki - mówi Borys, którego drugą pasją jest podróżowanie.
- Chciałbym kiedyś połączyć podróżowanie ze sportami walki. Może udałoby się nakręcić program telewizyjny o sportach walki w odległych krajach? - zastanawia się.
W walce z mistrzem wagi średniej Mamedem Chalidowem będzie gotowy na wszystko. - Łącznie z tym, że dostanę 50. kopa w nogę i będzie bolało. Mimo bólu mówię: "chcę być w tej klatce". Wiedziałem, na co się piszę - mówi Mańkowski, czempion KSW wagi półśredniej.