"Super Express": - Jak wrażenia ze sparingów z Danielem Dubois?
Mariusz Wach: - Daniel jest imponujących gabarytów i ma dopiero 21 lat. Cała kariera przed nim. Jest silny, mocny i twardy. Sparingi ze mną dużo mu dadzą, jego trenerzy są mile zaskoczeni moją postawą.
- Jego promotor Frank Warren twierdzi, że to będzie mistrz świata. Ma na to papiery?
- Wszystko jest przed nim. Myślę, że promotorzy poczekają, aż ci mistrzowie co są obecnie, czyli Wilder i Joshua odejdą. Przed Dubois jeszcze wiele walk, ale jeśli będzie prowadzony jak do tej pory, na pewno dostanie mistrzowską szansę.
- Dobrze można zarobić na sparingach?
- To forma dorobienia, ale dla mnie przede wszystkim to fajny wypad, bo mogę odpocząć od zgiełku w Polsce. Lubię te wyjazdy, traktuje je jako odskocznię od rzeczywistości. Poza tym, to dla mnie też jest nauka.
- Polonusi w Londynie poznają cię?
- Ci, którzy interesują się boksem rozpoznają mnie. Ostatnio mały Brytyjczyk zagadnął ojca, by mnie zaczepił, bo chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie. Poza tym, mam tutaj mnóstwo znajomych.
- 6 kwietnia stoczysz walkę na gali Mateusza Borka.
- Miałem już nawet zaklepanego rywala, ale podobno nie przeszedł badań lekarskich i szukają dla mnie kolejnego zawodnika. Mam walczyć 8 rund, to nie będzie walka wieczoru. Dla mnie to nie ma znaczenia, najważniejsze żeby wystąpić.
- Ile planujesz walk w tym roku i u jakich promotorów?
- Chciałbym stoczyć 3 pojedynki, a co do promotorów to nie mam sprecyzowanych planów. Teraz odezwał się Mateusz Borek i jestem wdzięczny za to, że chce żebym wystąpił na gali. Co będzie dalej? Czas pokaże. Z nikim nie mam wiążącego kontraktu, rozmawiam ze wszystkimi promotorami.
- Co z rewanżem ze Szpilką?
- Nikt nie kontaktował się ze mną w tej sprawie, ale jeśli by taki temat się pojawił, to stanę na głowie, by do tego rewanżu doszło. Nawet jak będę miał podpisany kontakt na inną galę, zrobię wszystko, by z nim zawalczyć. Ciągle czuję zadrę po pierwszej walce i bardzo zależy mi na rewanżu. Karty rozdaje jednak promotor Artura, Andrzej Wasilewski.
- Będziesz głodował, by wymusić walkę ze Szpilką, tak jak Krzysztof Zimnoch?
- Maksymalnie na głodówce bym wytrzymał 3 godziny więc chyba odpada (śmiech). Mówiąc poważnie, ja mam co robić i nie oszalałem na punkcie rewanżu ze Szpilką. Nie chcę go za wszelką cenę. Wiem jednak, że tej walki domagają się kibice i ze względu na nich, chciałbym by do tego doszło.