Konferencja prasowa była wyreżyserowana jak u prezydenta Rosji Władimira Putina. Pytania trzeba było wcześniej wysłać e-mailem, organizatorzy wybrali tylko osiem i to najmniej kontrowersyjnych.
"Super Expressowi" udało się zadać tylko jedno pytanie, czy jeśli na stole pojawiłaby się znaczna suma pieniędzy, to Tyson byłby gotów na rewanżową walkę z Andrzejem Gołotą. - Nie będę walczył już z nikim, to skończone, chłopie. Gdybyśmy razem z Gołotą mieli zagrać w filmie, to byłoby świetnie. O walce możecie zapomnieć - odparł Tyson.
Przy okazji Amerykanin przyznał, że zupełnie nie zna reklamowanego na przyszłego króla wagi ciężkiej Artura Szpilki (24 l.). - Ten gość walczy w wadze ciężkiej? Nie znam go. Jedyny polski bokser, jakiego znam, to Tomasz Adamek - odparł "Żelazny Mike".
Kiedyś Mike zawsze mówił coś ciekawego. Tym razem spotkanie z nim było nudne, trwałwwo tylko około 40 minut, wliczając w to... akademicki kwadrans spóźnienia eksmistrza świata. Po konferencji Tyson pospiesznie zniknął za drzwiami pilnowanego przez ochroniarzy korytarza.
Czyżby celem tej konspiracji było uniemożliwienie zadawania Tysonowi niewygodnych dla niego pytań? Jak chociażby o sprawę 60 tysięcy dolarów, które jego menedżer wziął od promotora Tomasza Babilońskiego za przyjazd Tysona w 2011 roku na galę bokserską na warszawskim Torwarze. Pieniądze poszły, ale Tyson do Polski nie dotarł.