Pierwsza walka Mike'a Tyson z Evanderem Holyfieldem zakończyła się po myśli tego pierwszego po technicznym nokaucie w jedenastej rundzie. W 1997 roku w Las Vegas doszło do rewanżu, a "Bestia" pałała żądzą zemsty. Tyson nie wytrzymał jednak psychicznie i w trzeciej rundzie ugryzł przeciwnika w ucho. Wówczas nie widział w tym nic złego, tłumacząc, że "Żelazny" wcześniej uderzył go głową. Po latach obaj wciąż pamiętają o zajściu.
W 2013 roku obaj byli pięściarze przyszli na wywiad do Larry'ego Kinga. Kilka dni temu opublikowano całą rozmowę na serwisie YouTube. Wynika z niej, że Tyson był na tyle zdenerwowany, że nie miałby skrupułów, by ugryźć przeciwnika raz jeszcze. Sam o tym opowiedział. - Wtedy nie sądziłem, że powinienem zostać zdyskwalifikowany. Mam nadzieję, że bym wygrał. Pewnie ugryzłbym go znowu, bo byłem naprawdę wkurzony - podkreślił.
Walka z 1997 roku odbiła się głośnym echem na całym świecie. Eksperci domagali się surowej kary dla Tysona. Taką też wymierzyła Komisja Sportowa Stanu Nevada. Pięściarz musiał zapłacić 3 miliony dolarów i na jakiś czas odebrano mu bokserską licencję.