Na gali Polsat Boxing Night 7 kibice zgromadzeni w Ergo Arenie w Gdańsku mogli podziwiać kilku bardzo znanych i utytułowanych polskich pięściarzy takich jak chociażby Mateusz Masternak, Krzysztof Głowacki czy Ewa Brodnicka, ale prawdziwym gwoździem programu był powrót do ringu Tomasza Adamka. Jego starcie z pochodzącym z Nowej Zelandii Solomonem Haumono było walką wieczoru, a wszyscy widzowie trzymali kciuki, by "Góral" znów dał wielki show.
I tak też się stało. Choć 40-latek nie znokautował rywala, to na dystansie dziesięciu rund był od niego bezsprzecznie lepszy i wygrał jednogłośnie na punkty. A przy tym pokazał, że jest wielkim twardzielem i wojownikiem. Po zakończeniu starcia okazało się bowiem, że Adamek walczył z dwoma złamanymi żebrami!
- Powiedzmy teraz szczerze, bo do tej pory nie mówiliśmy o tym, ale około miesiąca temu przytrafiła się Tomkowi kontuzja. Miał pęknięte dwa żebra. Kompletnie nie trenował przez tydzień. Wielkie podziękowania należą się doktorowi Jackowi Jaroszewskiemu, lekarzowi piłkarskiej reprezentacji Polski, który pomógł Tomkowi. Było naprawdę wielkie zagrożenie - powiedział promotor i organizator gali PBN 7 Mateusz Borek.
- Po badaniach okazało się, że mam dwa pęknięte żebra w prawym boku. Nie wiem, kiedy to się stało. To wcale jednak nie musiało być od ciosu. Zresztą nie czułem, by tak było. Nie chciałem robić przykrości Mateuszowi. Ze złamanym nosem zostałem mistrzem świata, to stwierdziłem, że z uszkodzonymi żebrami też jestem w stanie wygrać walkę. Znak krzyża i do przodu, Alleluja - odparł Adamek, który ostatecznie postawił na swoim i przyznał, że na tym nie zamierza poprzestać. Wciąż bowiem wierzy w walkę o mistrzostwo świata!