Gwizdek24.pl: - Przed pojedynkiem mówiłeś, że doskonale wiesz, co chcesz zrobić w starciu z Thompsonem. Taki właśnie był plan? Obalać go i w parterze wykorzystywać większą siłę i masę?
Mariusz Pudzianowski: - Dokładnie tak. Moją najmocniejszą stroną są obalenia i na sparingach też mocno to teraz trenowałem. Taki był pomysł na walkę - pobawić się trochę, pobawić, zobaczyć co przeciwnik zrobi, a potem nagle dynamicznie wejść. A ja jak wchodzę w rywala, to jak pitbull w kaczkę, obalam do końca (śmiech).
- Thompson po walce był wściekły. Kiedy z nim rozmawiałem, powiedział, że walka była do niczego, że obaj byliście beznadziejni i że nikt nie zasłużył na zwycięstwo.
- Przyznam, że faktycznie nic wielkiego się w tej walce nie działo. Ja go obalałem, przyduszałem i punktowałem, rozbijałem w parterze. A on dobrze blokował mi ręce, silny jest. Gdybym zaczął się wyszarpywać, mocno by mnie umęczył. Miałem swój plan i go zrealizowałem. To jest MMA - kto sprytniejszy ten wygrywa.
KSW 27 - Cage Time. Dominacja Polaków! Zwycięstwa Pudziana i Mameda Khalidowa!
- W pierwszej rundzie zachwyciłeś kibiców, wyprowadzając cios nogą na głowę. Na treningach wychodzą ci takie kopnięcia?
- Jak chcesz, to mogę ci zaraz zademonstrować, czy potrafię tak kopnąć (śmiech). A tak serio, to nie ma o czym gadać, bo nie trafiłem. Może następnym razem się uda.
- Trafiłeś za to Thompsona w kolano. Teraz mocno kulejesz. To poważna kontuzja?
- Noga boli, ale nic wielkiego sFmię nie stało. Thompson ma twarde kolana i stopę mam teraz siną. Dwa dni poboli i wszystko będzie OK. Na sparingach bywało gorzej.
- Zwycięstwo zadedykowałeś mamie. Tuż po walce zdradziłeś, że była ciężko chora. Możesz zdradzić więcej szczegółów?
- Mama miała raka, ale na szczęście już jest wszystko dobrze. Teraz muszę zebrać się i pomóc jej wyjść z dołka. Nic innego się dla mnie w tej chwili nie liczy. Ona jest najważniejsza.