- Spokojnie, jeszcze pokażę, że zasługuję na ksywkę Mistrzunio - uśmiecha się Jackiewicz, który kolejną walkę stoczy już 5 marca w Krynicy Górskiej. Jego rywalem będzie Marokańczyk Tarik Sahibeddine.
Poukładało się we łbie
Bokser kilka dni temu obchodził urodziny. - Kurczę, znów jestem starszy. Ale to nawet dobrze. Dochodzę do wniosku, że jestem jak wino: im starszy, tym lepszy. Nie robię już takich głupstw jak kiedyś, poukładało mi się we łbie - wyjaśnia Jackiewicz.
Przeczytaj koniecznie: Tomasz Adamek o swoim rywalu: Kevin McBride nie jest taki wielki
Były mistrz Europy (jeden z zaledwie trzech polskich czempionów Starego Kontynentu, obok Przemysława Salety i Alberta Sosnowskiego) po przegranej walce o mistrzostwo świata ożenił się z wieloletnią partnerką Martą. Zapewnia, że dzięki temu teraz skupia się tylko na boksie.
- Jestem mężem i ojcem - podkreśla. - Muszę walczyć i wygrywać nie tylko dla siebie i dla kibiców, ale przede wszystkim dla moich najbliższych.
Teraz nie dam ciała
Walka w Krynicy ma być dla Jackiewicza tylko przetarciem. Już wkrótce Polak znów powinien dostać pojedynek o mistrzostwo Europy.
- Chciałbym zdobyć i obronić ten tytuł, a potem znów powalczyć o pas mistrza świata, tym razem federacji WBC - wylicza Rafał. - Boksersko jestem na to gotowy, wiem, że jestem w stanie pokonać gości, którzy teraz są czempionami. Gdybym nie dał ciała w Lublanie, już teraz byłbym mistrzem świata.