Rasuł Mirzajew i problemy to chyba synonimy. Gdy w 2011 roku wojownik doprowadził do śmierci 19-letniego Iwana Agafonowa, wydawało się, że jego sportowa kariera dobiegła końca. Zawodnik MMA powalił studenta jednym ciosem przed nocnym klubem. Pech chciał, że ofiara uderzyła głową w chodnik i kilka dni później chłopak zmarł w szpitalu. Znanemu z występów na największych rosyjskich galach sportowcowi groziło nawet piętnaście lat więzienia. Prokuratura zmieniła jednak stawiane mu zarzuty i dzięki temu za kratkami spędził tylko piętnaście miesięcy.
Wszystko wskazuje na to, że Mirzajew nie wyciągnął z tamtych wydarzeń wniosków. Media w Rosji podały, że został bardzo brutalnie pobity w swoim mieszkaniu. Napastnicy mieli ze sobą cały arsenał broni. 30-latek okładany był kijami bejsbolowymi, duszony metalowymi łańcuchami, a gdy nie poddawał się, padły strzały z broni palnej. W ciężkim stanie sportowca przewieziono do szpitala i wydawało się, że jeśli dojdzie do siebie, to zajmie mu to dużo czasu.
Ku zdziwieniu wszystkich Rasuł Mirzajew nie ucierpiał tak mocno, jak przypuszczano. Po usunięciu pocisków i opatrzeniu ran lekarze stwierdzili, że życiu wojownika nie zagraża już niebezpieczeństwo. Niedługo później w placówce pojawili się znajomi ofiary. Policja wszczęła już śledztwo w sprawie brutalnego pobicia. Rosyjskie media przypuszczają, że 30-letni zawodnik mieszanych sztuk walki padł ofiarą zemsty. Według nieoficjalnych informacji kilka dni temu Mirzajew wdał się w bójkę w jednym z moskiewskich klubów.
#MMA fighter Rasul #Mirzaev following the attack that happened 2 days ago in his Moscow apartment pic.twitter.com/ar64XPxCgA
— Denis Geyko (@denis26rt) 1 stycznia 2017