Ból pleców przeszedł Robertowi Lewandowskiemu, który w sobotni wieczór pojawił się na murawie w Vigo i zdobył gola dla Barcelony, przyczyniając się do remisu z Celtą 2:2. W Ligue 1 z kolei hasał po murawie Przemysław Frankowski. Ten sam, który tuż przed potyczką z Portugalczykami opuścił kolegów. „Przemysław Frankowski doznał niewielkiego uszkodzenia jednego z mięśni przywodzicieli” – głosił wtedy komunikat lekarza reprezentacji, Jacka Jaroszewskiego. Uszkodzenie faktycznie musiało być niewielkie, skoro wahadłowy Lens wytrzymał na murawie 90 minut w starciu z Olympique Marsylia (1:3).
Odzyskali zdrowie i skuteczność. Trafienia Biało-Czerwonych na tureckich boiskach
Do Porto w ogóle nie doleciał Kacper Kozłowski. Młody pomocnik Gaziantep SK ma wyjątkowego pecha reprezentacyjnego. Zdrowie nie pozwoliło mu przecież także na uczestnictwo w zgrupowaniu październikowym i grę w spotkaniach z Portugalią i Chorwacją w Warszawie. Teraz też potrzebował przerwy, by się wykurować.
I wrócił silniejszy i w dobrej formie. W „polskim” spotkaniu na tureckiej ziemi „nakrył czapką” Krzysztofa Piątka. Gaziantep bardzo pewnie rozbił Basaksehir 3:0, a strzelaninę na Kalyon Stadyumu rozpoczął właśnie Kozłowski w 28. minucie. To była druga jego bramka w tym sezonie ligowym, ma też na koncie trzy asysty. Dzięki tej wygranej jego zespół oddalił się od strefy spadkowej, a do ósmej w tabeli ekipy Piątka traci tylko „oczko”.
Sebastian Szymański się odblokował, „wsadził do pustaka”
Fenerbahce Stambuł – drużyna Sebastian Szymańskiego – jest wiceliderem, ale do obrońcy tytułu, Galatasarayu, traci aż pięć punktów. Reprezentant Polski w spotkaniu ze Szkocją zmarnował dwie świetne okazje, co tylko potwierdzało spostrzeżenia ligowe o jego słabszej formie snajperskiej. W ubiegłym sezonie zaliczył wszak aż dziesięć trafień w Süper Lig, w obecnym jego licznik goli ligowych wciąż jednak stał miejscu.
Do 13. kolejki, czyli do sobotniego wieczoru. Szymański tym razem posadzony został przez Jose Mourinho na ławce, wszedł na boisko dopiero w 64. minucie wyjazdowego spotkania z Kayserisporem. I postawił „kropkę nad i”, w 88. minucie pieczętując wygraną gości 6:2. Zadania nie miał trudnego: Oguz Ayidin – wcześniej autor dwóch goli – wyłożył Polakowi piłkę na tacy, wystarczyło tylko „wsadzić ją do pustaka”.
Szymański odblokował się więc w końcu w lidze, bo dotąd miał na koncie tylko dwie asysty w 12. występach. Jego „dołek” nie jest jednak zaskoczeniem – przynajmniej dla jednego z naszych ekspertów. - Ja zawsze – patrząc na piłkarzy pracujących z Jose Mourinho - miałem wrażenie, że pod skrzydłami tego trenera rozwój indywidualny zawodnika jest… słaby. I miałem obawy o postawę Sebastiana, gdy dowiedziałem się, że będzie z nim pracować – mówił nam niedawno Marcin Baszczyński.