- Co z tą naszą reprezentacją?
- Już kiedyś powiedziałem publicznie, że jej mankamentem w tej chwili jest brak jakości, brak umiejętności piłkarskich reprezentacyjnych defensorów. Bo, na litość boską, potrafimy czasami grać naprawdę nieźle, potrafimy stwarzać sytuacje, potrafimy nawet bramki strzelać - czyli wszystko to, o co nam, kibicom, się zawsze rozchodzi. Gdybyśmy poniedziałkowy mecz otworzyli golem, pewnie by się ułożył inaczej.
- Szkoci jednak też mieli swoje sytuacje.
- Bo to cholernie niewygodny zespół, taka dobra średnia klasa w każdym detalu. Waleczni do ostatka; nie tylko wtedy kiedy idzie dobrze, ale zwłaszcza w momentach, gdy idzie źle. Ach, żeby ten ich charakter dać naszym!
- A do tego – jak pan zasugerował – dodać zawodników z większymi umiejętnościami w obronie?
- Tak, oczywiście. Ale nie chciałbym być tutaj jakimś superkrytykiem, bo ja rozumiem, w jakiej sytuacji znalazła się teraz drużyna i sam trener Probierz. Dostaje tęgie lanie od wszystkich, bo najłatwiej jest wypominać błędy wtedy, kiedy nie idzie. Nie szuka się wtedy pozytywów, tylko punktuje błędy. A on naprawdę miał w tych dwóch ostatnich meczach duży kłopot. Niech pan zobaczy, z ilu piłkarzy nie mógł skorzystać.
Włodzimierz Lubański nie kupuje tych słów o reprezentacji Polski. Legenda polskiego futbolu o tym, co dzieje się z polską kadrą
- Po pierwsze - z Lewandowskiego.
- O nim nawet nie wspominam. Wiadomo, jaką wartością dodaną jest Robert w naszej drużynie. Gdyby on miał te sytuacje, które mieli nasi gracze w poniedziałek, wykorzystałby co najmniej 50 procent z nich i nie rozmawialibyśmy dziś o losach Michała Probierza. A wracając do jego położenia: nie chcę powiedzieć, że go bronię. Ale czy kolejny selekcjoner ma skończyć jak kilku jego poprzedników? Tylko dlatego, że – wbrew wielu „ekspertom” – ma odwagę wdrażać swą własną wizję tej reprezentacji, połączoną ze zmianą pokoleniową? Owszem, znalazł się w trudnym momencie, przez kontuzje rozleciał mu się zespół, wszyscy jesteśmy rozgoryczeni ostatnimi wynikami. Ale z pustego i Salomon nie naleje… Więc łata te nasze braki, jak może.
- Średnio udanie, patrząc na wyniki.
- No tak, finalny wynik jest druzgocący. Nie oczekiwaliśmy takiej – powiedziałbym – degrengolady, jeśli chodzi o punkty. To jest bezwzględnie jego porażka, na to musimy patrzeć. Ale on jednak jakąś koncepcję pokazał, wyciągnął paru młodych chłopaków. To musi wszystko jeszcze „zaskoczyć”.
- „Zaskoczy”, myśli pan?
- Nie mam pewności, przynajmniej dopóty, dopóki selekcjoner nie będzie mieć defensorów z prawdziwego zdarzenia.
- Ale ich dziś nie mamy - tak pan mówił na wstępie.
- Sam byłem obrońcą i wiem, że trzeba czasu, by się wszystko w grze defensywnej formacji poukładało. A skoro czasu, to i cierpliwości kibiców.
Zbigniew Boniek przejechał się po reprezentacji Michała Probierza. Ma poważne pretensje
- „Cierpliwość” – ważne słowo. Gdzie jednak szukać tych ludzi z reprezentacyjną jakością?
- Mam wrażenie, że Michał uważa, że ich już znalazł. Że stawia na zawodników z dużym – jego zdaniem – potencjałem. Kiwiora na przykład. Widać, że ma do niego zaufanie. Zresztą mnie on też pasuje. Tylko, cholera jasna, brakuje mu tego codziennego ogrania piłkarskiego.
- Regularnie w swej drużynie – lepiej w krajowej lidze, gorzej w Champions League – gra natomiast Kamil Piątkowski. I to było widać w poniedziałek.
- No tak. Bramkę strzelił piękną. Ale, na litość boską, nie róbmy z niego od razu bohatera po jednym ładnym uderzeniu czy skutecznej interwencji, bo mnie to słowo o mdłości przyprawia. To jednak dygresja. Ja się raczej zastanawiam nad tym, czy w ogóle by grał w jedenastce, gdyby powołania dostawał Matty Cash. Nie wiem, jakie są relacje między trenerem a Cashem, ale jestem pewien, że na kwestię obecności w kadrze nie powinna wpływać zasada: „lubię zawodnika albo nie lubię”. Najważniejsze jest dobro drużyny, z piłkarzem zawsze można się jakoś dogadać. A obecność Casha pozwalałaby Michałowi szukać czegoś innego w naszej grze, naszym ustawieniu.
- Dotyka pan tymi słowami problemu, czy powinniśmy grać trójką stoperów, czy czwórką obrońców, z dwoma bocznymi. Jakie jest pańskie zdanie?
- Jeśli nie mamy nawet dwóch przyzwoitych stoperów, to czemu upieramy się, by grało ich aż trzech? Grając czwórką obrońców, niczego nie tracimy w jakości ofensywnej, bo zadania graczy na tej pozycji są znane: muszą włączać się do akcji, muszą być zawsze „pod piłką”. Jest to tak oczywiste. A przy tym mają czas na wypoczynek, kiedy gramy na przemian – prawą lub lewą stroną.
- Przy tym potencjale ludzkim, jaki ma do dyspozycji, Michał Probierz powinien zmienić ustawienie linii defensywnej?
- Gdybyśmy umieli na tyle dużo, by każdemu przeciwnikowi dyktować warunki na boisku, trójka stoperów w zupełności wystarczyłaby do zabezpieczenia tyłów w momentach, gdy rywal przejdzie na naszą stronę boiska. Jednak wiemy, że często gramy z przeciwnikiem lepszym od nas. Piątka w tyle byłaby w takich meczach mądrym rozwiązaniem, ale… my jej, niestety, nie mamy. Temu biednemu wahadłowemu, raz za razem włączającemu się do ataku, biegającego tam i z powrotem 60-70 metrów, w pewnym momencie zamkną się oczy, urwie mu się film.
- Nicola Zalewski i Kuba Kamiński w grze do przodu są całkiem całkiem.
- Oczywiście. Zalewski jest widoczny, szuka dryblingu, akcji „jeden na jeden”. Tak powinien grać skrzydłowy. Ale wahadłowy musi mieć jeszcze umiejętność zachowania się w obronie. I doświadczenie w niej, bo wtedy nie przegra takiego pojedynku główkowego, jaki przegrał Zalewski w końcówce meczu ze Szkocją. Bo on tego akurat nie potrafi.
Ekspert apeluje do Probierza i wylicza błędy Zalewskiemu. "U nas trzeba orać"
- No to skoro tak uparty w swych założeniach jest selekcjoner, to może jednak trzeba poszukać kogoś innego?
- Nie podejmuję się jednoznacznej oceny w tej kwestii. Musi sobie Michał sam odpowiedzieć, co robić dalej. Choć przecież on to już powiedział: że wie, co robi i chce to robić dalej.
- A myśli pan, że wie?
- Powtórzę: miał teraz trudny czas, nie mógł skorzystać z wielu ważnych zawodników. Z nimi w składzie być może to by wyglądało troszeczkę inaczej. Ja uważam, że ta drużyna ma potencjał. Pokazał Michał kilku młodych piłkarzy. Może było ich za dużo na jeden raz; może w tak dużej liczbie nie są w stanie udźwignąć odpowiedzialności. Tak ten futbol wygląda, że nie wchodzi do gry od razu „gotowiec” – albo są to bardzo rzadkie przypadki. Każdy musi dostać swój czas. Tylko że... pojawia się i odwrotne pytanie: ile można czekać?
- No ile?
- Jeśli teraz dziennikarze będą chcieli zbić fortunę i zrobią sobie ustawkę: jeden będzie się pastwić nad kadrą, a drugi mu będzie… wtórować, to lud to pewnie kupi. Bo my jesteśmy mistrzem nad mistrzami w krytyce. Już nawet się medialnie ustala, kto powinien być następcą Probierza. Tylko po co to komu? Reprezentacja to nasze wspólne dobro.
- Ważne przypomnienie!
- Ja za komentarze swoje, proszę to napisać, nigdy nie brałem i nie biorę złotówki. Mam swoje lata, ale umysł trzeźwy i potrafię analizować pewne rzeczy.
- A ja jednak na koniec powtórzę pytanie: skoro trzeci, piąty czy siódmy nieudany dla naszej defensywy mecz nie wpływa na zmianę systemu zaordynowanego przez trenera, to może warto się zastanowić nad zmianą… trenera? Pan też widzi, że trójka stoperów to nie nasza gra.
- Michał, jak myślę, koncentruje się na środku pola; chce mieć dużo ludzi i w tyle, i w przodzie. Tak, uparł się. Mam wrażenie, że… walczy z całym narodem. Ale, do cholery jasnej, te mecze analizuje przecież cały sztab ludzi, których ma do dyspozycji. I wszyscy oni się mylą? Mam nadzieję, że nie. Że może jednak coś drgnie w tej naszej grze. Powtórzę jednak: uważam, że gra czwórką obrońców jest dla nas prostsza i korzystniejsza. Ujmy by to Michałowi nie przyniosło, gdyby spróbował czegoś innego niż do tej pory.