„Super Express”: - Kilka dni przed meczem w Porto, „polskie Patrioty” odpaliły na boiskach MSL. Jak pan dziś ocenia przydatność naszych chłopaków zza morza dla kadry?
Janusz Michallik: - Świetnie jest przyjechać na mecz reprezentacji po zdobyciu gola. Ale ja myślę, że choć samo strzelanie bramek oczywiście ma swoją wagę, istotniejszy jest fakt gry każdego z tych chłopaków w swoim zespole. Oczywiście wielu naszych reprezentantów to zawodnicy mocniejszych klubów i silniejszych od MLS lig w Europie, ale czy na pewno grają tak regularnie jak ci zza oceanu? Przecież kilku naszych kadrowiczów w swych europejskich klubów tak naprawdę gra niewiele, a trener Probierz – powołując ich na mecze reprezentacji – mówi, że po prostu im pomaga w obecnej sytuacji klubowej.
Janusz Michallik ogląda mecze MLS na co dzień, kibicuje w nich kadrowiczom Probierza
- Na przykład Kubie Moderowi… Tymczasem Bartosz Slisz, chłopak zza oceanu i konkurent Modera do miejsca w jedenastce, właśnie „wyczesał” Leo Messiego z play-off w MLS!
- No i nie da się nie tego nie zauważyć; tym bardziej, że trafił do siatki! Karol Świderski? OK, nie wykorzystał karnego w serii „jedenastek”, ale to się zdarza. A wcześniej to on trzymał Charlotte w grze, strzelił bramkę, pozytywnie się pokazał. Mateusz Bogusz to już w ogóle inna bajka: zdobył gola, dzięki któremu jego drużyna poszła dalej, do półfinału Konferencji Zachodniej.
- Znajdą się jednak pewnie i tacy wśród kibiców, którzy machną ręka i powiedzą: „Eee, co to za liga”…
- Możemy się spierać, jak mocna jest Major League Soccer. Mogę powiedzieć jako jej były zawodnik i mieszkaniec USA, że strzelanie goli jest tu pewnie ciut łatwiejsze, niż w topowych ligach Europy. Że gra obronna drużyn pozostawia sporo do życzenia. Że są to rozgrywki bardzo przyjazne dla zawodników ofensywnych. Ale… i tak trzeba pewne umiejętności prezentować, by te bramki zdobywać. Nie każdy, kto przyjeżdża tu z Europy, zdobywa je tak regularnie, jak Bogusz czy Świderski. A wracając do obecnej sytuacji: trzech zawodników przyjeżdżających na zgrupowanie reprezentacji z czystą głową, tuż po zdobyciu ważnych goli, to wielki plus dla każdej szatni.
Nawet w CV ma słowo GWIAZDA, choć w ekstraklasie nie zagrał żadnego meczu. Tak wyglądała droga Mateusza Bogusza z podwórka do reprezentacji
- Powinni zagrać w Porto?
- Nie wiem, czy to realne w przypadku całej trójki, a właściwie czwórki – doliczając Marczuka. Muszą pokazać – najpierw na treningach, że powołanie im się należało. Muszą się obronić, to nie jest zadanie moje czy kibiców. Zresztą to uniwersalna zasada: dotyczy wszystkich kadrowiczów. A najbardziej tych, którzy nie grają w swoich klubach. Przyjdzie taki moment, w którym trzeba będzie powiedzieć „stop” takim powołaniom.
- Ale Mateusz Bogusz kibicowskiej i selekcjonerskiej cierpliwości nie wyczerpał?
- Nie będziemy się oszukiwać: debiut we wrześniowym spotkaniu z Chorwacją pewnie nie wyszedł mu tak, jak chciałby on sam i trener Probierz. Może zwyczajnie troszkę się spalił? Nie wiedział, czym to się je; pierwsze powołanie nigdy nie jest łatwe. Tym bardziej, kiedy gra się trochę na innej pozycji. Dobrze, że ma drugą szansę; okazję, by pokazać, że zapłacił już frycowe i może być tylko lepiej.
- Trudno nie odnieść wrażenia, że on w Los Angeles FC ma na boisku nieco więcej swobody, niż może dostawać w zespole narodowym u Michała Probierza…
- Pewnie tak, co raczej w reprezentacji mu nie pomaga. W meczu z Chorwacją niby miał grać zawodnika „podwieszonego” za Robertem Lewandowskim, ale jednak widać było wyraźnie, że miał sporo zadań na prawej stronie. Jeśli jednak zawodnik chce grać w reprezentacji, musi być gotowy na ustawienie i zadania czasem zupełnie inne, niż w klubie. Zobaczmy choćby Kubę Kamińskiego, w klubie grającego na lewej obronie lub lewym wahadle, a w reprezentacji wystawianego na prawej stronie. Podporządkował się, bo tego wymaga kadra i trener Probierz. Bogusz jest, moim zdaniem, bardzo wszechstronnym zawodnikiem i nie powinno się go usprawiedliwiać stwierdzeniem: „Bo tu się stawia przed nim inne wymagania”.
Janusz Michallik ceni Karola Świderskiego za konkretną rzecz
- Fanowi MLS spodobałby się pewnie – pod nieobecność Roberta Lewandowskiego - atak Świderski – Bogusz w meczu z Portugalią. Co pan na to?
- Nie spodziewam się czegoś takiego. Nieobecność Roberta to oczywiście spora strata. Nawet gdy wchodzi z ławki – jak w ostatnim meczu z Chorwacją, daje zespołowi bardzo wiele. Dzięki niemu doprowadziliśmy do remisu w meczu, który wyglądał na przegrany. Ale grywaliśmy już bez niego i pokazywaliśmy, że dajemy radę, choć… niekoniecznie w zestawieniu ataku, które pan przywołał. Ja mam swoje postrzeganie „Świdra”.
Mama Roberta Lewandowskiego przyłapana z kielichem! Tak raczyła się emocjonalnym rollercoasterem Polski z Chorwacją [ZDJĘCIA]
- Mianowicie?
- Potwierdzał w przeszłości, że potrafi grać w pierwszej jedenastce kadry, również pod nieobecność „Lewego”. Ja mam do niego wielki szacunek i życzę mu jak najlepiej, ale... w meczach reprezentacji wolę Karola wchodzącego z ławki. On po prostu potrafi w takich momentach dawać mocny impuls drużynie. Pewnie gdybym był Świderskim, to takich słów nie chciałbym słuchać; jak każdy piłkarz, on też woli grać od pierwszej minuty. Ale nawet w Charlotte w paru ostatnich meczach najlepiej sprawdzał się właśnie w roli zmiennika podrywającego do walki.
Ważny apel Janusza Michallika do Michała Probierza
- Świderski jest pewniakiem w reprezentacji. Jak czuć się powinni Bogusz czy Slisz, skoro we wrześniu byli na kadrze i nawet zagrali, ale w październiku powołań nie dostali? Taki „rollercoaster” raczej nie buduje zawodnika...
- Nie wyciągałbym z tego żadnych pochopnych wniosków. My, czyli opinia publiczna i kibice, po prostu bardzo często… nie wiemy wszystkiego. Slisz bywał w reprezentacji, wypadał z niej, znowu wracał – to po pierwsze. Po drugie – mogę się domyślać, że być może był to po prostu jakiś układ z ich klubami. Połowa października była czasem, w którym w decydującą fazę wchodziła gra o „być albo nie być” w play-off w MLS; rzecz ważna i prestiżowa dla klubów. Nie wykluczam więc prośby trenerów poszczególnych drużyn – ze względu na ważną rolę tych piłkarzy w ich ekipach – do Michała Probierza o zwolnienie ich z tamtego zgrupowania. Ale teraz, jak już ponownie są, dobrze byłoby, aby pojawili się na murawie, a nie poszli siedzieć na trybuny.