Kiedy ostatnio mistrz świata miał okazję rozmawiać po polsku?
- Ja dawno nie mówił, rozumiem dużo, ale lepiej mówmy po angielsku. W Polsce byłem wiele razy, nawet mieszkałem przez jakiś czas na warszawskim AWF-ie. Pamiętam, jak w 1988 roku walczyłem w kick boxingu z Przemysławem Saletą. Byłem wtedy 17-letnim dzieciakiem, a on mistrzem świata, użył mnie jako worka treningowego. Kilka lat później Saleta przyjechał do mnie jako sparingpartner. Po pierwszej rundzie mówi: - Witalij, tu mnie boli, tu też, i tu. Czy mógłbyś bić trochę delikatniej? A ja na to: Pamiętasz ten sparing sprzed lat? Mnie też wtedy bolało! (śmiech).
- Jakich zna pan polskich bokserów i który z nich jest najlepszy?
- Znam jednego, który moim zdaniem jest najlepszym Polakiem w wadze ciężkiej. Nazywa się Sosnowski.
Przeczytaj koniecznie: Albert Sosnowski: Kliczko poczuje krew
- A Gołota? Adamek?
- Gołota ma najbardziej znane nazwisko, ale jego kariera już dawno się skończyła. A Adamek popełnił wieki błąd, decydując się na walkę z Arreolą. Znam Arreolę bardzo dobrze, walczyłem z nim. Jest bardzo niebezpieczny. Biłem go bardzo mocno, ale był naprawdę twardy. Zapewniam was, to nie będzie łatwa walka dla Adamka, podjął wielkie ryzyko.
- Czemu pan wybrał sobie Sosnowskiego do dobrowolnej obrony?
- Jest młody, silny, głodny sukcesu i bardzo zmotywowany do tej walki. Jest jednym z najlepszych bokserów młodej generacji. Nie ma tak znanego nazwiska jak Muhammad Ali, ale... może mieć! Może stać się jednym z największych nazwisk w boksie. Nikt nie znał nazwiska Kliczko przed walką z Lennoksem Lewisem, ale po niej - wszyscy znają. Teraz niewiele osób zna Sosnowskiego, ale to dla niego wielka szansa, żeby pokazać, co potrafi. To nie będzie łatwy pojedynek, bo on jest groźny. Muszę być przygotowany na 100 procent.
Czytaj dalej >>>
- Jaki będzie pana plan na walkę?
- Pozwolę mu popracować przez kilka rund, później przycisnę, a w końcu go znokautuję. Taki jest mój plan, ale pamiętajcie, że Sosnowski będzie miał swój. Nikt nie wie, co się wydarzy w ringu, dlatego ten sport jest taki pasjonujący, dlatego tysiące kibiców usiądą na trybunach, a miliony przed telewizorami.
- Czego spodziewa się pan po Sosnowskim 29 maja?
- Lubię bokserów, którzy wychodzą do ringu i chcą walczyć. Nienawidzę takich, którzy przez cały pojedynek uciekają. Każdy chce zobaczyć wojnę, w której obaj bokserzy chcą wygrać. Albert wyjdzie do ringu i zrobi wszystko, by odebrać mi pas. Jest niesamowicie zmotywowany. On wierzy w zwycięstwo, co oznacza, że to będzie dla mnie bardzo trudna walka.
- Czym może pana zaskoczyć Albert?
- Ma bardzo mocny cios, świetną kondycję, jest dużym, atletycznie zbudowanym gościem. Ale ja też mam dla niego kilka niespodzianek. Boks jest jak gra w szachy: to wojna psychologiczna, starcie taktyki i planów. Zobaczymy, kto będzie do niej lepiej przygotowany.
Przeczytaj też: Kliczko jedzie do Warszawy, do jaskini Smoka
- Podczas konferencji już zaczęliście wojnę psychologiczną...
- Zajrzałem mu głęboko w oczy i wyczytałem, że jest twardym gościem. Nie okazał mi respektu, chce walczyć. To świetnie.
- Jest pan wyższy o 13 cm, czy to daje przewagę?
- Rozmiar nie ma znaczenia: każda kobieta o tym wie (śmiech)! W boksie jest tak samo: Tyson miał 1,76 m, Muhammad Ali 1,90 m, Lennox Lewis 2 m. Każdy bokser ma swoje umiejętności, a wzrost naprawdę nie robi różnicy.
- Czy po walce pójdziecie z Albertem Sosnowskim na wódkę?
- Podobno producent wódki Nemiroff chce zostać sponsorem gali, więc... (śmiech)!
Jak obejrzeć:
Bilety na walkę Kliczko - Sosnowski można już kupić na stronie www.eventim.de. Najtańsze kosztują 22 euro (85 zł), droższe są po 37 i 47 euro. Za bilety w pierwszych rzędach trzeba zapłacić prawie 2500 złotych.