Stadion we Wrocławiu wypełniony był po brzegi. 40 tysięcy kibiców przyszło zobaczyć pojedynek o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Tomasz Adamek chciał zostać pierwszym polskim czempionem w królewskiej kategorii. Pojedynek był dostępny tylko za możliwością wykupienia PPV, lub... w niekodowanym w Polsce niemieckim kanale RTL. Stacja odpowiadała za transmisję i produkcję telewizyjną gali wrześniowego wieczoru we Wrocławiu w 2011 roku.
Tomasz Adamek do świata wagi ciężkiej wkroczył w październiku 2009 roku, pokonując w Łodzi Andrzeja Gołotę (już mocno rozbitego). Potem było jeszcze kilka pojedynków, a wielu "Góral" zadziwilił, zwyciężając w kwietniu 2010 roku Chrisa Arreolę. Adamek, korzystając z pobytu na antenie HBO, dał popisową walkę z amerykańsko-meksykańskim pięściarzem. W końcu przyszedł czas na walkę o mistrzostwo świata. – Za starcie z Witalijem Kliczką Tomek zarobi więcej [niż Gołota za walkę z Tysonem, a "Andrew" zgarnął 10 mln złotych]. Nie mogę zdradzić szczegółów kontraktu, zresztą dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają – mówił Ziggy Rozalski na łamach "SE" . - Honorarium Tomka w bardzo małym stopniu będzie zależało od tego, jak walka sprzeda się w Polsce – dodawał.
Adamek miał zagwarantowany udział w zyskach ze sprzedaży PPV oraz z biletów. Mówiło się, że zarobił nawet pięć milionów dolarów. – Negocjacje z obozem Kliczki trwały tak długo, bo nie chcieliśmy dostać konkretnej kwoty, tylko procent z zysków. Oni proponowali nam milion dolarów, potem dwa i trzy. Ale my postawiliśmy na swoim, z czego bardzo cieszę się ja, Tomek i... jego księgowy – mówił z uśmiechem Rozalski.
Adamek był jednak bez szans w starciu z Kliczką. Ukrainiec wygrał dosyć pewnie, pojedynek zakończył się po dziesięciu rundach. "Góral" jednak zarobił fortunę, której nie przehulał. Od dawna mógłby żyć na poczet sukcesów sprzed dekady, ale wciąż bawi się w sporty walki. Za kilka tygodni skrzyżuje rękawice z legendą MMA Mamedem Chalidovem.