„Super Express”: - Dlaczego zacząłeś trenować boks?
Tomasz Gromadzki: - W gimnazjum byłem małym i grubym chłopcem w okularach, kilku chłopaków mi dokuczało. Zacząłem więc trenować. Wyznaję zasadę, że wstydem nie jest oberwać, ale wstydem jest nie postawić się. Tak robię w ringu. Nie ważne, jak silny jest rywal. Zawsze mu się stawiam. Kolejny raz zrobię to prawdopodobnie w marcu lub kwietniu.
- Twój pseudonim „Zadyma” jest w pełni uzasadniony. Zawsze toczysz ringowe wojny.
- Przy takim stylu czasem więcej się obrywa niż bije, ale lubię te wojny. Chcę dawać kibicom emocje, by pamiętali moje walki. Nieraz po 6. rundzie wiedziałem, że wygrywam, ale podkręcałem śrubę dla kibiców. Zawsze daję całego siebie.
- Pracę łączysz z treningami.
- Moim głównym biznesem jest zakład pogrzebowy, ale gdy chwilowo nie ma zleceń, nadrabiam przy kaloryferach. Odczytuję czujniki podzielników ciepła, to mój dodatkowy biznes. Trenuję co najmniej raz dziennie, w okresie przygotowań dwa. Kiedyś pracowałem też w weekendy (na dyskotekowych bramkach – red.), ale już odpuściłem. Dorabiam sobie także jako trener. Jestem dobrze zorganizowany, wszystko równoważę tak, by mieć siły na treningi oraz, by budżet się domykał.
- Śpisz w ogóle?
- Oczywiście! Ale był moment, że przez cztery lata nie miałem wakacji. Nie żałowałem. Wierzę, że jeśli się człowiek czemuś bardzo poświęci, czeka go coś dużego.
- Opowiedz o zakładzie pogrzebowym.
- Miewałem myśli o zamknięciu zakładu. Przetrwałem jednak ciężki okres, a niedawno w grudniu… otworzyłem drugi zakład. Mamy placówki w Katowicach i Mysłowicach. W przyszłości z „Memento Mori” planuję zrobić sieć, ale zajmę się tym po zakończeniu kariery. Życie sportowca trwa krótko, chce wykorzystać swoje 5 minut.
- Jakie masz sportowe marzenia?
- Jak zaczynałem przygodę z zawodowstwem, traktowałem to jako możliwość dorobienia. Nie sądziłem, że uda mi się coś osiągnąć. Chciałem być znany na dzielnicy, później w mieście. Teraz wg statystycznej strony BoxRec jestem na 3. miejscu w Polsce w wadze super średniej. Chciałbym być na pierwszym (obecnie nr 1 jest Przemysław Opalach – red.), a później może walki zagraniczne? Rok temu to była dla mnie jeszcze zabawa. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego teraz traktuję to poważniej.
- A marzenia biznesowe i życiowe?
- Chcę rozwinąć biznes pogrzebowy, dlatego nie czekałem – tak jak większość – do nowego roku i jeszcze w grudniu otworzyłem drugi zakład. Chcę zdobyć renomę, zatrudnić pracownika na stałe, bym mógł skupić się na treningach. A życiowe? W marciu biorę ślub. Niedługo też zostanę ojcem. Nie ma lepszej motywacji do treningów i pracy!