Kuba Moczyk

i

Autor: Facebook

Tragiczna śmierć Kuby Moczyka. Młody pięściarz zmarł po debiutanckiej walce

2016-11-24 19:20

Tragiczne informacje dotarły do nas z Anglii. Kuba Moczyk, młody pięściarz o którym pisaliśmy wczoraj, nie wygrał swojej najważniejszej walki i zmarł w szpitalu. Lekarze byli bezradni i nie potrafili uratować 22-latka po starciu, w którym został znokautowany. O tych fatalnych wiadomościach poinformowała rodzina sportowca.

Rodzina Kuby Moczyka przysłała oficjalne stanowisko portalowi sport.pl. Wujek 22-letniego pięściarza poinformował, że sportowiec zmarł w szpitalu, nie odzyskując przytomności po walce. Dla Polaka było to pierwsze starcie na Wyspach. Z relacji wynika, że powinno zostać ono przerwane w drugiej rundzie po lawinie ciosów, które wyprowadzał nasz zawodnik. Walka trwała jednak dalej i w trzeciej rundzie Kubę dosięgnął cios, który okazał się tragiczny w skutkach. Nie tylko powalił Moczyka na ziemię i sprawił, że przegrał on walkę, lecz także stracił życie. - Kuba po ciosie stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Zadany cios spowodował wylew krwi do mózgu. Zdaniem lekarzy obrażenia były tak silne, jakby poszkodowany spadł z kilku, kilkunastu metrów uderzając bokiem głowy o twardą powierzchnię - wyjaśnił wujek debiutanta Marcin Śmigaj.

W środę pojawiły się także pogłoski o tym, że w szpitalu Kuba nie miał zapewnionej wystarczającej opieki. Członek rodziny zdementował te doniesienia. - Chcemy podkreślić, że Kuba dostał w szpitalu najlepszą z możliwych opiekę, lekarze byli przy nim non-stop. Także rodzina miała zapewnioną wszelką pomoc. Była też zapewniona konsultacja polskiego lekarza pracującego w Anglii. Wykonano komplet badań, skanów mózgu. Czekał na niego śmigłowiec, który gotowy był przewieźć Kubę do specjalistycznego szpitala neurochirurgicznego w Cambridge. Ale kiedy lekarze dostali wyniki badań stwierdzili, że nie ma sensu operować - podkreślił Śmigaj.

Policja na Wyspach nie znalazła powodów, żeby wszcząć śledztwo, a organizator gali w Great Yarmouth stwierdził, że dołożył wszelkich starań, by zapewnić zawodnikom jak najlepszą opiekę i bezpieczeństwo. Innego zdania jest rodzina Moczyka. - Walka była podejrzana. Zacznijmy od tego, że jeszcze zanim do niej doszło, dwukrotnie zmieniano mu przeciwnika. Poza tym sędziował ją były trener przeciwnika Kuby. W 2. rundzie Kuba niemal znokautował rywala, jeden z kolegów Kuby, który siedział blisko tamtego narożnika słyszał, jak tamten krzyczy do sędziego i swego trenera, że już ma dość. Ale nie był liczony. Potem Kuba znów go trafił, rywal nawet wymiotował przy linach. Sędzia wyliczył go do pięciu, i nakazał walczyć dalej. Wtedy rozległ się gong. W następnej rundzie Kuba dostał dwa strzały, padł na ring. Stracił przytomność i już jej nie odzyskał (...). Udzielanie Kubie pierwszej pomocy przez paramedyków na gali trwało zbyt długo, Kuba leżał na ringu około godziny, dopiero potem został zabrany przez karetkę. Organizatorzy zapewniają, że wszystko było zabezpieczone, ale sprawę zbada angielska organizacja kontrolująca bezpieczeństwo przy takich imprezach. Policja, z tego co wiem, nie oprowadzi śledztwa, ale ciało Kuby zostało przekazane do koronera sądowego, bo lekarze nie potrafią wytłumaczyć, w jaki sposób spowodowane zostały aż takie obrażenia - wyjaśnił obszernie wujek ofiary Marcin Śmigaj.

Najnowsze