Ludzi pokroju "Masy" od zawsze ciągnęło do boksu. A że Michalczewski także prowadził "kolorowe" życie, to nic w tym dziwnego, że swego czasu ich drogi się przecięły. Co prawda przypadkowo, ale jedną historię "Tygrys" doskonale pamięta do dziś. Michalczewski w jednym z warszawskich klubów nocnych spotkał się z... legendą NBA, Dennisem Rodmanem. Panowie bawili się świetnie - pozowali nawet do wspólnych zdjęć z alkoholem w ręku. - Widzę małe kieliszki, więc to raczej nie była wódka (śmiech). Dennis był mocno zamroczony, ale trzymał się dzielnie do końca. Fajny gość - zdradził nam Michalczewski.
Michalczewski o spotkaniu z Masą: Wsadzili nas do limuzyny, a już na miejscu widziałem mnóstwo broni, były też narkotyki i piękne kobiety
"Tygrys" z tego spotkania pamięta jednak zupełnie inną sytuację. - Nagle mnie i Dennisa ewakuowano do innego klubu pod miastem. Zabrał nas niejaki "Masa", taki duży facet, który wtedy rządził na mieście. Wsadzili nas do limuzyny, a już na miejscu widziałem mnóstwo broni, były też narkotyki i piękne kobiety. Takich chwil się nie zapomina - dodał były wieloletni mistrz świata wagi półciężkiej, który czerpał z życia garściami. - Nie ukrywam, że kochałem życie i ludzi, a ludzie kochali mnie. Nie brakowało wokół mnie bogactwa i luksusu, ale potrafiłem też po walkach przyjechać do Gdańska, z kumplami zamknąć się w szatni w podstawówce i tam zrobić kilka flaszek - zakończył "Tygrys".