"Super Express": - Po zdobyciu pasa UFC twoje życie zmieniło się całkowicie?
Joanna Jędrzejczyk: - To, co mam teraz, traktuję jako nagrodę. Wszyscy widzą tylko ostatni sukces, ale wcześniej było 12 lat ciężkiej pracy. Zawodowstwo w sporcie jest wtedy, gdy można wyżywić rodzinę za to, co się robi. Ja od 3 lat jestem na zawodowstwie. Wcześniej to była długo inwestycja w siebie, która przez te 3 lata jeszcze się nie zwróciła. Nie wierzyłam w amerykański sen, ale on istnieje i chcę śnić go jak najdłużej.
- Nie jesteś zawiedziona, że pierwszą obronę tytułu stoczysz w Berlinie, a nie w USA?
- Nie, bo to mój wybór. Nie musiałam tej walki brać. Nastawialiśmy się na występ na przełomie sierpnia i września. Posypało się jednak zaplanowane w Niemczech starcie Aleksandera Gustafssona, więc dostaliśmy telefon z propozycją walki. Ja nigdy nie odmawiam, a trenerzy powiedzieli, że 7 tygodni to minimalny okres i że jesteśmy w stanie się przygotować.
DZIEŃ Z ŻYCIA JANA BŁACHOWICZA
- Jan Błachowicz powiedział mi, że pierwsze, co robi po walce, to je hamburgera. Ty też masz potrawy, których musisz się wystrzegać przed występem, a na które możesz sobie pozwolić po pojedynku?
- Podczas przygotowań czuwa nade mną dietetyk. Po walce jest ładowanie pod korek (śmiech). Słodycze, kuchnia włoska, którą bardzo lubię i niedzielne obiady u rodziców. Jak się 3 miesiące nie je, to potem się po prostu chce najeść. Po tygodniu czy dwóch tęsknię jednak za zbilansowanym jedzeniem, bo ono daje mi odpowiednią energię.
- Mówi się, że łatwiej wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać.
- Nie odczuwam presji, czuję po prostu, że teraz będę w klatce jeszcze większym wariatem. Rozpiera mnie chęć pokazania, kim jestem. Dzień walki jest ciężki. Fajnie, jak wszystko układa się jak powinno, ale czasem jest tak, że nie jest to ten dzień i trzeba walczyć nie tylko z przeciwnikiem, ale też samym sobą.
- Co możesz powiedzieć o swojej rywalce?
- Jessica Penne jest doświadczona, lubi walczyć w stójce, ma długie ciosy. Gorzej radzi sobie z obaleniami, jest gorszą zapaśniczką, ale jeśli walka zejdzie do parteru, to dobrze się w nim odnajduje. Zobaczymy, jaki będzie miała plan, czy to będzie stójka czy parter. Chociaż żeby pobawić się ze mną w parterze, musi mnie obalić, a ostatnio pokazałam, że nie jest to łatwe.
- Berlin jest blisko Polski. Liczysz na doping kibiców?
- Rodzina i znajomi wybierają się na walkę. Mam masę zapytań o bilety, dlatego zarezerwowałam już busa, wszyscy się tam zapakują.