– Zrobił to Mark Breland – wyjaśnił na konferencji prasowej Deas. – Uważam, że nie powinien był tego robić. Deontay to taki gość, który chce walczyć i samemu stawiać czoła przeciwnikowi. Na pewno powiedziałby, by nie rzucać ręcznika. Tyson Fury powiedział, że nigdy nie pozwoliłby swoim ludziom na poddanie go, a Deontay ma takie samo podejście – dodał Deas.
Wilder był w tarapatach. Po jednym z ciosów z ucha zaczęła mu lecieć krew. To jednak nie zatrzymało go, chciał walczyć, po zakończeniu pojedynku miał pretensje do sekundantów za rzucenie ręcznika. – Deontay Wilder to nieustraszony pięściarz i zawsze jest szansa, że to on zada decydujący cios i wszystko obróci się na jego korzyść – powiedział jego trener, zapewniając jednocześnie, że czuje się dobrze i nic mu nie jest. Prewencyjnie Wilder został jednak zabrany na rutynowe badania do szpitala.
– Miał rozcięcie wewnątrz ucha – przyznał Deas. – Mogło to zakłócić jego poczucie równowagi. Założą ku kilka szwów.