Zagraniczni sparingpartnerzy, z którymi Polak trenował na obozie przygotowawczym w Wiśle, wprost nie mogli się nadziwić, że "Diablo" nie jest mańkutem i tak mocno bije teoretycznie słabszą ręką.
- Obudziłem tę lewą rękę - uśmiecha się Włodarczyk. - Ona zawsze była moją mocną bronią, przewijała się gdzieś w moich walkach i najczęściej siała spustoszenie, a ostatnio była trochę uśpiona. Teraz znów ma działać i liczę, że mój lewy prosty zrobi swoje, chociaż muszę uważać, bo nie można polować na jeden jedyny cios - dodaje pięściarz.
Właśnie lewą ręką Włodarczyk powalił w listopadzie Danny'ego Greena (39 l.), zaliczając swój póki co ostatni nokaut na zawodowych ringach. - Green to świetny facet. Po walce przyszedł do mojej szatni uścisnąć mi rękę i pogratulować. Imponują mi tacy rywale i uważam, że technicznie to lepszy pięściarz niż Palacios. Ma więcej klasy - mówi "Diablo".
Od momentu przyjazdu do Polski Portorykańczyk wciąż prowokuje Polaka w mediach. - Nie mogę zrozumieć, jak mistrz świata mógł znów nie pojawić się na konferencji prasowej. Powinien tu być i reprezentować swój kraj! Dziś ponownie mamy teatr jednego aktora i myślę, że podczas walki będzie tak samo - grzmiał Palacios podczas spotkania z dziennikarzami we Wrocławiu, gdzie w sobotę w Hali Stulecia bokserzy wyjdą do ringu.
- A po co ja mam przychodzić na konferencje, skoro przygotowuję się do walki? - pyta prowokująco Polak. - Podchodzę do tego starcia bez nienawiści, bo przecież powinniśmy się szanować. Jeśli chodzi o teatr, to niech Palacios robi sobie te swoje przedstawienia. Mnie interesuje tylko moje przedstawienie, które obędzie się w sobotę w ringu - kończy Włodarczyk.