W 58. sekundzie szóstej rundy doszło jednak do dramatu. Jackiewicz wystrzelił potężnym prawym sierpowym. To samo, w tej samej sekundzie, zrobił Rodriguez. Niestety, cios Polaka o milimetry minął głowę dominikańskiego pięściarza. A szczęka Jackiewicza zderzyła się z prawym sierpowym Rodrigueza. To była eksplozja.
- Tylko jeden cios, jaki w życiu oberwałem, był boleśniejszy od tego - gdy dostałem "kosą" w serce pod dyskoteką. Wtedy miałem wrażenie, że zderzyłem się z ciężarówką. Po ciosie Rodrigueza poczułem się, jakbym dostał w łeb stukilogramowym odważnikiem - opowiadał "Super Expressowi" Jackiewicz.
Po tym ciosie Jackiewicz słaniał się na nogach, potem padł. Jakim cudem dotrwał do gongu, nie wie on sam. - Słyszałem tylko okrzyki "Klęknij, klęknij...", ale nie chciałem klękać. Może to był błąd. Miałem "mroczki" przed oczami, widziałem jak przez mgłę, czepiałem się rywala - wspominał Jackiewicz.
Oszołomiony "Wojownik" przetrwał w ten sposób 2 minuty do zbawiennego gongu. - Przez kolejne 6 rund widziałem wszystko jak przez mgłę, rywal dwoił i troił mi się przed oczami. Dopiero po ostatniej, 12. rundzie, gwiazdy przestały mi latać przed oczami. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem w kosmosie, ale w Ełku - odtwarzał Jackiewicz.
W takim "kosmicznym stanie nieważkości" Jackiewicz wygrał jeszcze 2-3 rundy i ostatecznie zwyciężył jednogłośnie: Amerykanin Hazzard dał mu wygraną 114-112, Anglik Paris 115-112, a Polak Brózio 116-112.
To zwycięstwo zapewnia Jackiewiczowi prawo walki o mistrzostwo świata IBF w wadze półśredniej ze zwycięzcą pojedynku Hlatswayo - Zavec. Do pojedynku dojdzie prawdopodobnie w lutym.
- Jestem na sto procent pewny, że wygram tę walkę i zdobędę wymarzone mistrzostwo świata - zapewnia Jackiewicz.
Nie wątpimy. Jackiewicz pokazał, że jest wielkim "Wojownikiem".