"Super Express": - Towarzyszysz Arturowi od początku jego przygody w MMA. Jak zmienił się Szpilka przez ten rok?
Tomasz Miękina: - Przede wszystkim dopiero do tej walki może przygotowywać się w stu procentach zdrowy. Wcześniej była kontuzja pleców i to mocno utrudniało wiele spraw. Teraz jest już jednak ok, żaden ból mu nie dokucza i ostro zasuwamy. U Artura widać przede wszystkim to, że chce się uczyć, że jara się tym wszystkim strasznie. Do tego stopnia, że trenuje wszędzie, nawet w restauracji.
- Jak to?
- Było po treningu, poszliśmy coś zjeść, a Artur w restauracji klęka i mówi do mnie, żebym też uklęknął, bo nauczył się czegoś nowego i chce mi to zaprezentować. Było dużo śmiechu. To jednak pokazuje, że MMA sprawia mu dużą frajdę, a tylko ciągła powtarzalność sprawi, że zaskoczą automatyzmy i potem w walce nie będzie się nad czymś zastanawiać, a po prostu to zrobi. To bardzo ważne, bo w klatce decydują sekundy.
- Wasza współpraca jest specyficzna, bo rzadko zdarza się, by trener na czas przygotowań przeprowadzał się do domu zawodnika i spędzał z nim niemal każdą chwilę.
- My praktycznie tylko ze sobą nie śpimy (śmiech). Od rana do wieczora mamy z kolei jeden wspólny cel - 3 czerwca i walka z Pudzianowskim. Wzajemnie się motywujemy i jakoś pchamy ten wózek.
- Znając Artura pewnie też rywalizujecie na treningach?
- Artur jest bardzo ambitnym człowiekiem, ale akurat teraz musi trzymać się jasno planu, który nakreślił doktor Chycki. Nie może zrobić nic więcej, ani nic mniej. Ja też zasuwam, bo mam swoje wyzwanie na ten rok, do którego zresztą po walce dołączy też Artur.
- A co to za wyzwanie?
- Chcemy zrobić 200 km po górach w trzy dni, ale wszystko dopniemy dopiero po pojedynku z Pudzianowskim. Teraz żyjemy tylko walką - cały team mocno wierzy w wygraną z Mariuszem, ale najważniejsze, że wierzy sam Artur. Jest na maksa naładowany pozytywną energią.
Listen on Spreaker.