Uprawianie jakiegokolwiek sportu grozi odniesieniem kontuzji, a tragiczne wypadki zdarzały się w historii wielu dyscyplin. Nie jest żadną tajemnicą, że sporty walki, w tym MMA, należą do bardziej niebezpiecznych sportów, jednak zawodnicy raczej nie spodziewają się, że mogą doznać kontuzji lub zrobić sobie poważniejszą krzywdę... wypadając z klatki! A właśnie do takiego zdarzenia doszło na gali Contender Fight Night 7 w trakcie walki Krzysztofa Waczyńskiego z Aleksandrem Wereśniakiem. Już w pierwszej rundzie obaj mocno ruszyli do przodu i po chwili Waczyński obalił rywala, ten próbował się podnieść, więc Waczyński spróbował docisnąć go do siatki. Niestety, zrobił to przy wejściu, a drzwi do klatki, chociaż były prawidłowo zamknięte, wyskoczyły z zawiasów i obaj zawodnicy spadli na schodki prowadzące do klatki i dalej na ziemię.
Walka przerwana z powodu wypadnięcia zawodników z klatki. To mogło skończyć się tragedią
Waczyński bardzo szybko się pozbierał i wrócił na matę, jednak z Wereśniakiem już tak dobrze nie było. Potrzebował on interwencji lekarzy i choć ostatecznie obyło się bez poważniejszych obrażeń, to nie był on w stanie kontynuować walki, a organizatorzy gali uznali walkę za nieodbytą. Trudno się dziwić, że w Internecie na organizację CFN posypały się gromy, choć federacja zauważa, że sama nie jest odpowiedzialna za produkcję klatek.
– Nie jesteśmy producentem klatek. Korzystamy z różnego sprzętu, za który odpowiada producent. Drzwi zostały prawidłowo zamknięte przez pracownika, co potwierdził sędzia. Błąd konstrukcji wpłynął na to, że w klinczu zostały podniesione razem z zawodnikiem i wyszły z zawiasów. W wyniku tego wyskoczyły i wypadły. Zwrócimy się do producenta, by naprawił konstrukcję i w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji – przekazało CFN. Do sprawy odniósł się także sam Wereśniak, który najbardziej ucierpiał na całym zdarzeniu. – Nic poważnego się nie stało, jestem cały, nie połamany. Takie rzeczy się zdarzają i to nie wina organizatora – bronił federację zawodnik