Maciej Sulęcki (31-2, 12 KO) w czerwcu 2019 roku otrzymał szansę walki o pas mistrzowski w wadze średniej. Niestety, Demetrius Andrade okazał się lepszy i Polak musiał po raz drugi w karierze uznać wyższość przeciwnika. Od tamtej pory nie miał on okazji walczyć o taką stawkę, jednak jak zapewnia w rozmowie z Andrzejem Kostyrą, swoich marzeń nie porzucił. Obecnie skupia się na innym wyzwaniu, jakim będzie debiut na freak-fightowej gali FAME: REBORN, która już 9 grudnia. Na niej zmierzy się z innym profesjonalnym sportowcem, doświadczonym zawodnikiem MMA, Normanem Parke. Walka odbędzie się w mieszanej formule – na przemian trzy rundy boksu i dwie rundy kick-boxingu, a do tego małe rękawice do MMA. Sulęcki jest pewny swego przed starciem ze „Storminem”.
– Norman Parke najlepsze lata ma teoretycznie za sobą, natomiast tutaj wie, że będzie walczył z gościem, który potrafi walczyć, ze sportowcem z krwi i kości, który dalej jest w grze w swojej płaszczyźnie, w boksie. Wie, że będzie czekała go bardzo ciężka przeprawa i łeb go będzie bolał. Mam nadzieję, że przygotuje się bardzo dobrze do tej walki – powiedział Maciej Sulęcki w rozmowie z Andrzejem Kostyrą. Zdradził też, że zarobi za tą walkę dobre pieniądze, choć nie największe w karierze. – W polskim boksie nie ma pieniędzy, zacznijmy od tego, więc tu nie ma nawet porównania. Na świecie jednak zarabiałem więcej, ale są to naprawdę fajne, duże pieniądze – podkreślił „Striczu”.