Mateusz  Bogusz

i

Autor: AP PHOTO/FERNANDO LLANO

Meldunek zza oceanu

Mateusz Bogusz: „Jeszcze wrócę do Europy!”. Polak o życiu w Meksyku, Cruz Azul i marzeniach o Premier League [ROZMOWA SE]

2025-07-12 12:35

W weekend rusza kolejny sezon meksykańskiej ekstraklasy. Mateusz Bogusz (24 l.), piłkarski obieżyświat, przeniósł się do niej w styczniu, z Los Angeles. I zdążył już z kolegami z Cruz Azul wygrać Ligę Mistrzów CONCACAF. Przed inauguracją kolejnych rozgrywek - w niedzielę nad ranem polskiego czasu jego zespół zagra z Mazatlan (kilka dni temu przegrał z nim 1:2 w sparingu, Bogusz strzelił jedyną bramkę dla swej drużyny) - podzielił się z „Super Expressem” swymi wrażeniami z półrocznego pobytu w Mexico City.

„Super Express”: - Poznaje pan w swej karierze kolejne ligi. Jaka jest ta meksykańska w stosunku do MLS?

Mateusz Bogusz: - Na pewno bardziej fizyczna. I chyba ciut lepsza taktycznie. Ale nie jest to wielka różnica.

- Za to frekwencja na stadionach lepsza?

- Oj tak. Stadiony są większe. I sam futbol jest traktowany jak religia.

- Czyli lepiej nie przegrywać, bo to – niczym w religii – bluźnierstwo?

- Na pewno czuć dużą presję na wynik każdego spotkania. Nie tylko kibiców; również ludzi w klubie.

Mateusz Bogusz oświadczył się ukochanej na rajskiej wyspie! Zrobił to w malowniczej scenerii [ZDJĘCIA]

- Zanim podjął pan decyzję o przeprowadzce do Meksyku, przyglądał się pan tej lidze?

- Miałem miesiąc albo dwa na zastanowienie, bo wiedziałem dość wcześnie, że jest zainteresowanie ze strony Cruz Azul. Zresztą w LA grywaliśmy czasami przeciwko meksykańskim ligowcom, więc miałem pewność, że przeprowadzka do tej ligi na pewno nie będzie krokiem w tył.

- A Meksyk – i samo Mexico City – to bezpieczne miejsce do życia?

- Jeszcze przed przeprowadzką byłem w kontakcie z zawodnikami, którzy grają w tej lidze. Fakt, czasem mnie ostrzegano, że bywa niebezpiecznie. Ale to jest tak, jak w każdym dużym mieście: są dzielnice, do których lepiej nie zaglądać, ale i takie, w których można się czuć w pełni komfortowo. Ja do tej pory nie miałem do czynienia z jakąś nieciekawą sytuacją.

- Zaplecze treningowe?

- Nie ma na co narzekać. Trzy boiska do treningu, pełna odnowa biologiczna, centrum fizjoterapeutyczne. Jest OK.

Wiktoria Wychowska, narzeczona Mateusza Bogusza

- Ludzie na ulicach poznają już egzotycznego blondyna z Europy?

- Europejczyków rzeczywiście jest niewielu, więc – zwłaszcza w miejscach, w których kibicuje się Cruz Azul – czasem bywam rozpoznawany w restauracji czy w sklepie.

Śląscy kadrowicze Probierza odwiedzili Śląski ZPN. Bartosz Slisz przymierza się do fotela prezesa?

- Z hiszpańskim nie ma pan problemu?

- Czasami mam, ale w „życiowych” sytuacjach już się dogaduję. Choć wolę angielski.

- Kulturowo coś pana w nowym kraju zaskoczyło?

- Niespecjalnie. Grając w Los Angeles, mieszkałem w dzielnicy, w której Meksykanów było wielu. Więc wiedziałem, że to zazwyczaj otwarci, uśmiechnięci ludzie. Są czasami pewne różnice kulturowe, ale ja odbieram ich jako bardzo przyjacielskich. Choć – mówię to na przykładzie moich kolegów z szatni – bywają charakterni. Chcą być czołowymi postaciami. No i nie tylko mają swoje zdanie na każdy temat, ale i potrafią go bronić.

- Meksykanie raczej niechętnie przyjeżdżają grać w Europie. Dlaczego?

- Liga jest na dobrym poziomie, a samym piłkarzom też całkiem nieźle płacą.

Nawet w CV ma słowo GWIAZDA, choć w ekstraklasie nie zagrał żadnego meczu. Tak wyglądała droga Mateusza Bogusza z podwórka do reprezentacji

- Zakłada pan jeszcze powrót do gry w Europie?

- Zdecydowanie tak, to wciąż moje marzenie, by zaistnieć w którejś z silnych lig europejskich. Więc na pewno prędzej czy później tu wrócę.

- A konkretnie w której?

- Wiadomo, że chyba każdy piłkarz chciałby zagrać w Premier League. Ale na przykład Holandia też byłaby niezła!

Sonda
Czy reprezentacja Polski awansuje na mistrzostwa świata 2026?
Sport SE Google News

Najnowsze