Nie wszystko układało się dokładnie po myśli Marcina Tybury w walce z Gregiem Hardym na UFC Fight Night. Polak wszedł do ringu jako pierwszy z karty głównej. Pierwsza runda zdecydowanie należała do byłego zawodnika Carolina Panthers. Mniej doświadczony zawodnik był w stanie nieco wstrząsnąć zawodnikiem, który miał za sobą serię trzech wygranych z rzędu. Wszystko zmieniło się jednak w czasie pierwszej przerwy. Wycieńczony Hardy nagle przestał atakować podczas drugiej rundy.
"Gołota" wraca do ringu na gali Najmana! Szykuje się WIELKI REWANŻ
Tybura dopadł rywala i po obaleniu zaczął bezkarnie obijać Hardy'ego. Ten nie odpowiadał na kolejne uderzenia, więc sędzia w porę wszedł do akcji i przerwał starcie. Polak walczył dla UFC po raz czwarty w tym roku i znowu sięgnął po zwycięstwo, co powinno pozwolić mu awansować do czołowej 15-tki światowego rankingu.
Dla Marcina Tybury było to już 21. zwycięstwo w karierze przy sześciu porażkach. Jak informuje portal Sportekz, Polak zarobił za tę walkę wielkie pieniądze. Głównie dzięki dodatkowemu bonusowi za nokaut. Tybura miał gwarantowane 80 tysięcy dolarów za wejście do ringu. Drugie tyle dostanie za zwycięstwo. Do tego dochodzi premia z najefektowniejsze skończenie oraz kilka tysięcy dolarów z tytułu bonusów promocyjnych.
Łącznie na konto Polaka ma wpłynąć ponad 210 tysięcy dolarów, czyli około 800 tysięcy złotych! A stawki z pewnością zaczną rosnąć, dzięki potencjalnemu awansowi do rankingu i walkami z lepszymi rywalami!