Mateusz Gamrot idąc do UFC nie ukrywał, że chce osiągnąć kolejny wielki sukces i sięgnąć po następny pas mistrzowski w jego karierze. W KSW wygrał wszystko, co było do wygrania, a UFC to zdecydowanie szczebel wyżej. Początek jego przygody być może nie był udany, ale ostatnie miesiące dla Gamrota w amerykańskiej federacji są znakomite.
Potwierdziło się to w niedzielny poranek. Polak na gali w Las Vegas zmierzył się z Armanem Tsarukyanem i to Ormianin był nieznacznym faworytem pojedynku. Pierwsze rundy były właśnie dla młodszego z zawodników, który decydował się na sporą liczbę kopnięć. Znaczna część dochodziła do celu i obijała żebra Gamrota. Stroną nieco bardziej aktywną był Tsarukyan.
Zaczęło się to zmieniać od trzeciego starcia. Wówczas inicjatywę powoli przejmował Gamer. Polak często trafiał prawym prostym i prawym sierpowym, coraz częściej udawało mu się również sprowadzać rywala. Niebezpiecznie zrobiło się w IV rundzie, kiedy Gamrot padł po mocnym backfiście, ale szybko zdołał się pozbierać i udało mu się nawet zapunktować w tej rundzie. Walka rozegrała się na pełnym dystansie i o wszystkim zadecydowali sędziowie. Trójka arbitrów punktowała 48-47 dla Gamrota, który może cieszyć się z kolejnego zwycięstwa w UFC.